24 lutego 2021

Chcę czytać więcej! Kilka praktycznych wskazówek, jak zwiększyć liczbę przeczytanych książek.

 


Dzień dobry. Czytasz właśnie wpis na blogu książkowym. Wpis, który dotyczy tematyki „zwiększenia liczby przeczytanych książek”. Zakładam więc, że jesteś jedną z tych osób, które docenią przyjemność płynącą ze spędzania czasu z dobrą lekturą.

Z drugiej jednak strony – czytasz właśnie wpis na blogu książkowym zamiast czytać książkę. Może to zatem oznaczać, że nie czytasz tyle, ile byś naprawdę mógł i chciał.

Statystyka jest nieubłagana. „Chcę czytać więcej” znajduje się w pierwszej dziesiątce najczęstszych noworocznych postanowień. Jednak odsetek osób, które codziennie pochłaniają przynajmniej jedną stronę książki maleje z roku na rok. Zwycięża przewijanie kolejnych stron w telefonie.

No to skoro spędzanie czasu w Internecie jest takie zajmujące, czemu nie popłynąć z prądem? Dlaczego mimo wszystko co roku postanawiamy czytać więcej książek? Część odpowiedzi jest oczywista: czytanie to po prostu… dobra zabawa, coś co zajmuje czas a także inspiruje.

Ale są również mniej oczywiste korzyści: naukowcy odkryli, że pochłonięcie powieści poprawia funkcjonowanie mózgu i wzmacnia połączenia neuronów. Najprościej rzecz ujmując: czytanie sprawia, że jesteś mądrzejszy. Więcej na ten temat znajdziesz w artykule: „Powiedz mi co czytasz a powiem Ci, kimjesteś”, który znajdziesz tutaj.

Poza tym, choć wydaje się że czytanie to zajęcie dla samotników i introwertyków, wbrew pozorom przynosi również korzyści społeczne. Umiejętność przeniesienia się w świat fikcji zwiększa empatię oraz poprawia umiejętność wczucia się w doświadczenia innych ludzi. 

Zestresowany? 6 minut czytania obniża tętno i zmniejsza napięcie mięśni.

A zatem – chcemy czytać więcej nie dlatego, że „po prostu tak wypada”, ale dlatego, że to naprawdę dobre dla ciała i duszy. Nie wspominając już o tym, że dzięki dobra książka to dobry temat do rozmowy na imprezie.

A zatem ustalone – noworoczne postanowienie pt: „Czytać więcej” ma sens. A skoro to wiesz, to pierwszy krok do jego realizacji masz już za sobą.

No dobrze, ale jak w takim razie w zabieganym życiu znaleźć na to czas?

Odpowiedź może wydać się banalna. Najlepszym sposobem, aby zacząć czytać więcej i wytrwać w tym jest… wyrobienie sobie nawyku czytania. I proszę, nie przewracaj oczami myśląc: „Ameryki nie odkryła”.

I zapomnij o wszystkim, co mówiono ci o nawykach. Wyrzuć z głowy  motywację, pobijanie rekordów, ustanawianie celi. Wbrew temu co słyszałeś, budowanie nawyków nie działa w ten sposób.

Nawyki nie zależą od Twojej silnej woli ani od wrodzonych cech charakteru. Nawyki zależą od… liczby powtórzeń.

Ważne jest to, że określone zachowanie powoduje określone zachowanie. Twój mózg nastawiony jest na „zmniejszenie kosztów” wykonywania określonej czynności. Za każdym razem, gdy robisz coś po raz kolejny, przychodzi Ci to z większą łatwością, wykonujesz to bardziej automatycznie a zatem również pewniej.

Podejmij decyzję, weź książkę do ręki w określonym momencie dnia. Zrób to drugi raz – będzie to wyrabianie nawyku. Zrób to 100 razy w podobnych okolicznościach – nie będziesz musiał nawet się nad tym zastanawiać. Cały proces decyzyjny, zastanawiania się, czy w ogóle usiąść do czytania, już za Tobą. Po prostu – automatycznie sięgasz po książkę a Twój umysł zanurza się w czekającej na Ciebie historii.

Ja mam trzy takie momenty w ciągu dnia: kiedy siedzę przy łóżku młodszego synka czekając aż zaśnie, drugi to wanna a trzeci to mniej więcej pół godziny przed zaśnięciem. Oczywiście wystarczy wybrać sobie jeden moment – ja polecam czytanie przed snem, oderwanie od rozbudzającego światła smartfona wpływa pozytywnie na jakość snu. Uważaj jednak, aby nie być zbyt zmęczonym, nie chodzi wszak o to, aby zasnąć po 2 minutach od rozpoczęcia rozdziału.

Prostota tego rozwiązania oparta jest na działaniu naszego umysłu. Kiedy robisz coś, co sprawia Ci przyjemność (czyli na przykład czytasz) Twój mózg reaguje wytwarzając dopaminę, która tworzy połączenia w Twoim umyśle między sytuacją w jakiej się znajdujesz (wygodna kanapa po pracy) a tym co robisz (czytasz najnowszy ekscytujący thriller, o którym wszyscy rozprawiają), aby otrzymać nagrodę. Gdy czynność staje się powtarzalna, połączenie zostaje wzmocnione i staje się niezależne od nagrody.

W Twojej świadomości to jest moment, w którym przestawiasz się z robienia czegoś „bo sprawia mi to przyjemność” na „to coś, co po prostu robię”. Wtedy, wystarczy że wracasz do domu i widzisz kanapę – wówczas automatycznie sięgasz po książkę.

Innymi słowy, nawyki to swego rodzaju skróty umysłowe. Łączą kontekst i określone zachowanie i pozbywają się nagrody. Upraszczają rzeczy do tego momentu aż przestajesz się zastanawiać, dlaczego właściwie to robisz. Teraz wiele osób robi to chwytając za telefon – czekasz w kolejce Facebook, czerwone światło – Instagram, pobudka – maile. Nawet się nad tym nie zastanawiają. Z książką może być podobnie.

A zatem podsumowując, jak wyrobić sobie nawyk czytania?

Po pierwsze niczym prawdziwy szef kuchni przygotuj sobie „składniki” i połóż je w jednym miejscu. Czyli, naszykuj sobie swój kącik do czytania – niech to będzie wygodny fotel lub kanapa a może leżak na balkonie? Do tego kocyk lub okulary przeciwsłoneczne  - w zależności od pory roku. Jeżeli lubisz zdrowe przekąski, naszykuj je również. Kawa, herbata, woda… No i oczywiście kluczowy składnik, czyli wybrana lektura.

Po drugie – usuń rozpraszacze. Wynieś telefon i pilot od telewizora do innego pokoju (lub przynajmniej niech nie będzie na wyciągnięcie ręki). Dzięki temu zmniejszasz ryzyko, że po przeczytaniu dwóch czy trzech stron uciekniesz z powrotem do Instagramowych relacji.

A jeśli już naprawdę nie umiesz pozbyć się smartfona, zainstaluj aplikację z książkami (pamiętacie wpis o aplikacjach mobilnych dla ksiązkomaniaków? Jeśli nie, sprawdźcie tu  Ja polecam Legimi. Skoro już musisz trzymać w ręku telefon, niech przynajmniej zawiera dobrą powieść.

Po trzecie – utrwal nawyk. Nawyki kształtują się szybciej, gdy wiążą się z innymi nawykami. Dlatego ten rytuał  - podwieczorek, hebrata, kąpiel itp. pomagają budować skojarzenia z czytaniem książki.

Po czwarte: zawsze miej naszykowaną „kolejną książkę”. W razie gdyby po kilku stronach obecna Cię znudziła albo odwrotnie – wciągnęła Cię tak, że łykniesz ją w jeden wieczór, zawsze warto mieć po co sięgnąć następnego dnia. Budowanie nawyku to budowanie nawyku – czytaj tyle, ile masz czasu – choćby tylko jedną stronę, ale codziennie. O tym, dlaczego jeszcze warto mieć stosik czekających na Ciebie lektur pisałam w artykule: „Dlaczego warto miećwięcej książek niż jesteś w stanie przeczytać”, który znajdziesz tutaj

I ostatni punkt: pamiętaj, że to ma być przyjemność. Nie zmuszaj się, by przebrnąć przez książkę, która Ci się nie podoba. Znam osoby, które dają sobie 50 stron na pokochanie książki. Jak nie chwyci – odkładają. Ja jestem bardziej surowa – dwie pierwsze strony są decydujące. Ale przyznam, że to coś, czego musiałam się nauczyć. Pierwszą książkę odstawiłam nieprzeczytaną dopiero rok temu! Była to „Gra w klasy” Julio Cortazara – miała doskonałe recenzje, więc było mi tym trudniej (no bo „co ze mną jest nie tak, że nie kumam tej książki 😉 ). Ale kiedy już z niej zrezygnowałam, chyba po dwóch lub trzech rozdziałach – rany, jaka to była ulga. A teraz – kiedy po pierwszych zdaniach coś nie gra – odkładam bez żalu. W tym roku ten los spotkał już dwa ebooki. Jak widać można się tego nauczyć.

Taka ocena książki jest istotna zwłaszcza na początku, kiedy dopiero zaczynasz wyrabiać sobie nawyk. W końcu okaże się, że jest on na tyle mocny, że nie potrzebujesz już nagrody, jednak nie utrudniaj sobie na początku. Powtórzę jeszcze raz: czytanie to ma być przede wszystkim przyjemność.

A co z „planami”, „wyzwaniami książkowymi”?

Spoko, ale pamiętaj, że to nie korpo. Ja na studiach skończyłam specjalizację „statystyka”. Uwielbiam więc mierzyć, porównywać i sprawdzać, dlatego notuję przeczytane książki w aplikacji Goodreads, wracam też do statystyk sprzed lat. Apka umożliwia również stworzenie „wyzwania” – ja standardowo zawsze wpisuję 52 książki. Kiedyś, przed erą audiobooków, było to rzeczywiście trudne osiągnięcie, teraz pochłaniam mniej więcej dwa razy więcej pozycji, ale challenge zostawiłam bez zmian.

Jeżeli więc lubisz tego typu wyzwania – warto je podjąć, ale rób to z głową. Nie ustawiaj zbyt dużej liczby książek – jeżeli czytasz około 20 książek rocznie, ustaw sobie cel np. na 24 książki (2 miesięcznie). Jeżeli ustawisz sobie cel na 52 lektury, w połowie roku będąc przy 11 pozycji możesz się zniechęcić. W ogóle ustalanie sobie celów zgodnie z kalendarzem to dobry pomysł. 12 książek w rok (1 książka miesięcznie), 24 (2 w miesiącu) lub nawet 52 książki (1 tygodniowo) pozwolą Ci lepiej kontrolować jak Ci idzie w wyzwaniu.

Jeżeli decydujesz się na taką formę zabawy warto skorzystać z aplikacji, która będzie zliczała przeczytane książki. Ja, jak wspominałam wcześniej, korzystam z Goodreads. O niej również pisałam kiedyś na blogu (tutaj). Aplikacja dodatkowo podpowie Ci, jakie książki przypadną Ci do gustu oraz również co czytają Twoi znajomi lub inni ludzie, których chcesz śledzić (ja na przykład śledzę Billa Gates’a – wiem, co rekomenduje i czasem korzystam z tego co poleca).

Przede wszystkim pamiętaj jednak, że to nie wyścig.  Chodzi o to, aby spędzić miło czas.

Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże wam choć trochę wytrwać w postanowieniach. Dajcie znać w komentarzu, jakie wy macie sposoby na zwiększenie liczby przeczytanych książek. I niech to będzie dla was rok świetnych powieści.

Wiadomości do artykułu czerpałam stąd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz