Dzień dobry. Czytasz właśnie wpis na blogu książkowym. Wpis,
który dotyczy tematyki „zwiększenia liczby przeczytanych książek”. Zakładam
więc, że jesteś jedną z tych osób, które docenią przyjemność płynącą ze
spędzania czasu z dobrą lekturą.
Z drugiej jednak strony – czytasz właśnie wpis na blogu
książkowym zamiast czytać książkę. Może to zatem oznaczać, że nie czytasz tyle,
ile byś naprawdę mógł i chciał.
Statystyka jest nieubłagana. „Chcę czytać więcej” znajduje
się w pierwszej dziesiątce najczęstszych noworocznych postanowień. Jednak
odsetek osób, które codziennie pochłaniają przynajmniej jedną stronę
książki maleje z roku na rok. Zwycięża przewijanie kolejnych stron w telefonie.
No to skoro spędzanie czasu w Internecie jest takie
zajmujące, czemu nie popłynąć z prądem? Dlaczego mimo wszystko co roku
postanawiamy czytać więcej książek? Część odpowiedzi jest oczywista: czytanie
to po prostu… dobra zabawa, coś co zajmuje czas a także inspiruje.
Ale są również mniej oczywiste korzyści: naukowcy odkryli,
że pochłonięcie powieści poprawia funkcjonowanie mózgu i wzmacnia połączenia
neuronów. Najprościej rzecz ujmując: czytanie sprawia, że jesteś mądrzejszy. Więcej
na ten temat znajdziesz w artykule: „Powiedz mi co czytasz a powiem Ci, kimjesteś”, który znajdziesz tutaj.
Poza tym, choć wydaje się że czytanie to zajęcie dla
samotników i introwertyków, wbrew pozorom przynosi również korzyści społeczne.
Umiejętność przeniesienia się w świat fikcji zwiększa empatię oraz poprawia
umiejętność wczucia się w doświadczenia innych ludzi.
Zestresowany? 6 minut czytania obniża tętno i zmniejsza
napięcie mięśni.
A zatem – chcemy czytać więcej nie dlatego, że „po prostu
tak wypada”, ale dlatego, że to naprawdę dobre dla ciała i duszy. Nie
wspominając już o tym, że dzięki dobra książka to dobry temat do rozmowy na
imprezie.
A zatem ustalone – noworoczne postanowienie pt: „Czytać
więcej” ma sens. A skoro to wiesz, to pierwszy krok do jego realizacji masz już
za sobą.
No dobrze, ale jak w takim razie w zabieganym życiu znaleźć
na to czas?
Odpowiedź może wydać się banalna. Najlepszym sposobem, aby
zacząć czytać więcej i wytrwać w tym jest… wyrobienie sobie nawyku czytania. I
proszę, nie przewracaj oczami myśląc: „Ameryki nie odkryła”.
I zapomnij o wszystkim, co mówiono ci o nawykach. Wyrzuć z
głowy motywację, pobijanie rekordów,
ustanawianie celi. Wbrew temu co słyszałeś, budowanie nawyków nie działa w ten
sposób.
Nawyki nie zależą od Twojej silnej woli ani od wrodzonych
cech charakteru. Nawyki zależą od… liczby powtórzeń.
Ważne jest to, że określone zachowanie powoduje określone
zachowanie. Twój mózg nastawiony jest na „zmniejszenie kosztów” wykonywania
określonej czynności. Za każdym razem, gdy robisz coś po raz kolejny,
przychodzi Ci to z większą łatwością, wykonujesz to bardziej automatycznie a
zatem również pewniej.
Podejmij decyzję, weź książkę do ręki w określonym momencie
dnia. Zrób to drugi raz – będzie to wyrabianie nawyku. Zrób to 100 razy w
podobnych okolicznościach – nie będziesz musiał nawet się nad tym zastanawiać.
Cały proces decyzyjny, zastanawiania się, czy w ogóle usiąść do czytania, już
za Tobą. Po prostu – automatycznie sięgasz po książkę a Twój umysł zanurza się
w czekającej na Ciebie historii.
Ja mam trzy takie momenty w ciągu dnia: kiedy siedzę przy
łóżku młodszego synka czekając aż zaśnie, drugi to wanna a trzeci to mniej
więcej pół godziny przed zaśnięciem. Oczywiście wystarczy wybrać sobie jeden
moment – ja polecam czytanie przed snem, oderwanie od rozbudzającego światła
smartfona wpływa pozytywnie na jakość snu. Uważaj jednak, aby nie być zbyt
zmęczonym, nie chodzi wszak o to, aby zasnąć po 2 minutach od rozpoczęcia rozdziału.
Prostota tego rozwiązania oparta jest na działaniu naszego umysłu.
Kiedy robisz coś, co sprawia Ci przyjemność (czyli na przykład czytasz) Twój
mózg reaguje wytwarzając dopaminę, która tworzy połączenia w Twoim umyśle
między sytuacją w jakiej się znajdujesz (wygodna kanapa po pracy) a tym co
robisz (czytasz najnowszy ekscytujący thriller, o którym wszyscy rozprawiają),
aby otrzymać nagrodę. Gdy czynność staje się powtarzalna, połączenie zostaje
wzmocnione i staje się niezależne od nagrody.
W Twojej świadomości to jest moment, w którym przestawiasz
się z robienia czegoś „bo sprawia mi to przyjemność” na „to coś, co po prostu
robię”. Wtedy, wystarczy że wracasz do domu i widzisz kanapę – wówczas
automatycznie sięgasz po książkę.
Innymi słowy, nawyki to swego rodzaju skróty umysłowe. Łączą
kontekst i określone zachowanie i pozbywają się nagrody. Upraszczają rzeczy do
tego momentu aż przestajesz się zastanawiać, dlaczego właściwie to robisz.
Teraz wiele osób robi to chwytając za telefon – czekasz w kolejce Facebook,
czerwone światło – Instagram, pobudka – maile. Nawet się nad tym nie
zastanawiają. Z książką może być podobnie.
A zatem podsumowując, jak wyrobić sobie nawyk czytania?
Po pierwsze niczym prawdziwy szef kuchni przygotuj sobie „składniki”
i połóż je w jednym miejscu. Czyli, naszykuj sobie swój kącik do czytania –
niech to będzie wygodny fotel lub kanapa a może leżak na balkonie? Do tego kocyk
lub okulary przeciwsłoneczne - w zależności
od pory roku. Jeżeli lubisz zdrowe przekąski, naszykuj je również. Kawa,
herbata, woda… No i oczywiście kluczowy składnik, czyli wybrana lektura.
Po drugie – usuń rozpraszacze. Wynieś telefon i pilot od
telewizora do innego pokoju (lub przynajmniej niech nie będzie na wyciągnięcie
ręki). Dzięki temu zmniejszasz ryzyko, że po przeczytaniu dwóch czy trzech
stron uciekniesz z powrotem do Instagramowych relacji.
A jeśli już naprawdę nie umiesz pozbyć się smartfona,
zainstaluj aplikację z książkami (pamiętacie wpis o aplikacjach mobilnych dla ksiązkomaniaków? Jeśli nie, sprawdźcie tu Ja polecam Legimi. Skoro już musisz trzymać w ręku telefon, niech przynajmniej
zawiera dobrą powieść.
Po trzecie – utrwal nawyk. Nawyki kształtują się szybciej,
gdy wiążą się z innymi nawykami. Dlatego ten rytuał - podwieczorek, hebrata, kąpiel itp. pomagają
budować skojarzenia z czytaniem książki.
Po czwarte: zawsze miej naszykowaną „kolejną książkę”. W
razie gdyby po kilku stronach obecna Cię znudziła albo odwrotnie – wciągnęła Cię
tak, że łykniesz ją w jeden wieczór, zawsze warto mieć po co sięgnąć następnego
dnia. Budowanie nawyku to budowanie nawyku – czytaj tyle, ile masz czasu –
choćby tylko jedną stronę, ale codziennie. O tym, dlaczego jeszcze warto mieć
stosik czekających na Ciebie lektur pisałam w artykule: „Dlaczego warto miećwięcej książek niż jesteś w stanie przeczytać”, który znajdziesz tutaj.
I ostatni punkt: pamiętaj, że to ma być przyjemność. Nie zmuszaj
się, by przebrnąć przez książkę, która Ci się nie podoba. Znam osoby, które
dają sobie 50 stron na pokochanie książki. Jak nie chwyci – odkładają. Ja jestem
bardziej surowa – dwie pierwsze strony są decydujące. Ale przyznam, że to coś,
czego musiałam się nauczyć. Pierwszą książkę odstawiłam nieprzeczytaną dopiero
rok temu! Była to „Gra w klasy” Julio Cortazara – miała doskonałe recenzje,
więc było mi tym trudniej (no bo „co ze mną jest nie tak, że nie kumam tej
książki 😉 ). Ale kiedy już z niej zrezygnowałam, chyba
po dwóch lub trzech rozdziałach – rany, jaka to była ulga. A teraz – kiedy po
pierwszych zdaniach coś nie gra – odkładam bez żalu. W tym roku ten los spotkał
już dwa ebooki. Jak widać można się tego nauczyć.
Taka ocena książki jest istotna zwłaszcza na początku, kiedy
dopiero zaczynasz wyrabiać sobie nawyk. W końcu okaże się, że jest on na tyle
mocny, że nie potrzebujesz już nagrody, jednak nie utrudniaj sobie na początku.
Powtórzę jeszcze raz: czytanie to ma być przede wszystkim przyjemność.
A co z „planami”, „wyzwaniami książkowymi”?
Spoko, ale pamiętaj, że to nie korpo. Ja na studiach
skończyłam specjalizację „statystyka”. Uwielbiam więc mierzyć, porównywać i
sprawdzać, dlatego notuję przeczytane książki w aplikacji Goodreads, wracam też
do statystyk sprzed lat. Apka umożliwia również stworzenie „wyzwania” – ja standardowo
zawsze wpisuję 52 książki. Kiedyś, przed erą audiobooków, było to rzeczywiście
trudne osiągnięcie, teraz pochłaniam mniej więcej dwa razy więcej pozycji, ale
challenge zostawiłam bez zmian.
Jeżeli więc lubisz tego typu wyzwania – warto je podjąć, ale
rób to z głową. Nie ustawiaj zbyt dużej liczby książek – jeżeli czytasz około 20
książek rocznie, ustaw sobie cel np. na 24 książki (2 miesięcznie). Jeżeli
ustawisz sobie cel na 52 lektury, w połowie roku będąc przy 11 pozycji możesz
się zniechęcić. W ogóle ustalanie sobie celów zgodnie z kalendarzem to dobry
pomysł. 12 książek w rok (1 książka miesięcznie), 24 (2 w miesiącu) lub nawet 52
książki (1 tygodniowo) pozwolą Ci lepiej kontrolować jak Ci idzie w wyzwaniu.
Jeżeli decydujesz się na taką formę zabawy warto skorzystać
z aplikacji, która będzie zliczała przeczytane książki. Ja, jak wspominałam
wcześniej, korzystam z Goodreads. O niej również pisałam kiedyś na blogu
(tutaj). Aplikacja dodatkowo podpowie Ci, jakie książki przypadną Ci do gustu
oraz również co czytają Twoi znajomi lub inni ludzie, których chcesz śledzić
(ja na przykład śledzę Billa Gates’a – wiem, co rekomenduje i czasem korzystam
z tego co poleca).
Przede wszystkim pamiętaj jednak, że to nie wyścig. Chodzi o to, aby spędzić miło czas.
Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże wam choć trochę wytrwać
w postanowieniach. Dajcie znać w komentarzu, jakie wy macie sposoby na
zwiększenie liczby przeczytanych książek. I niech to będzie dla was rok
świetnych powieści.
Wiadomości do artykułu czerpałam stąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz