To było pierwsze nasze wyjście do kina od początku pandemii.
Okazje były dwie: po pierwsze ósma rocznica ślubu po drugie premiera
najnowszego filmu Christophera Nolana, a tego przegapić nie można.
Nolan to obecnie najlepszy hollywoodzki reżyser. Na blogu pisałam
o nim tylko raz przy okazji „Dunkierki” , o której przeczytasz tutaj,
ale jeżeli nie widzieliście jeszcze takich dzieł jak „Incepcja”,
„Interstellar”, „Memento” czy „Mroczny Rycerz”, to koniecznie musicie nadrobić.
Zrozumiecie wtedy, dlaczego nie mogliśmy przegapić filmu „Tennet”.
Ale po kolei.
Jak w ogóle wygląda obecnie wyjście do kina? Na co się
przygotować? Czy jest bezpiecznie?
Byliśmy w kinie w środku tygodnia na seansie popołudniowym.
Na sali około 500-osobowej siedziało 8 osób porozrzucanych w różnych zakątkach.
Zdecydowanie bezpieczniej niż w kolejce po gofry latem nad morzem.
Ilość rezerwacji zawsze możesz sprawdzić przed seansem –
zazwyczaj nie pojawia się dużo więcej widzów. Nawet jeśli tak by się stało,
kupując bilet masz gwarancję, że obok Ciebie nikt nie usiądzie – miejsca
przylegające są automatycznie blokowane.
Teoretycznie w budynku i na sali kinowej cały czas powinno
się mieć na twarzy maseczkę, w praktyce – no cóż… nikt tego nie sprawdzał a
każdy miał ze sobą coś do picia czy do jedzenia, więc domyślacie się pewnie jak
było.
Zawsze unikałam Multipleksów stawiając na kina studyjne.
Argumentem byli m.in. hałasujący współoglądacze, których poza sieciówkami nie
uświadczysz. Teraz tego nie ma. Kolejny plus to brak reklam – kiedyś trwały pół
godziny albo nawet dłużej, teraz film zaczął się po około 10 minutach. Brak
widzów = brak reklamodawców. Dla mnie lepiej.
Ponieważ w ukochanym Charliem Nolana nie grano,
zdecydowaliśmy się na IMAX. Odwykłam od hałasu, więc początkowo głośny dźwięk bardzo
mi przeszkadzał, ale przyzwyczaiłam się po kilku minutach.
Sam film… hmm… nie jest prosty. Były momenty, że dopiero 2
minuty po zakończeniu sceny docierało do mnie, co właściwie się wydarzyło.
Przyznaję, że musiałam jeszcze przetrawić go po zakończeniu, żeby dotarły do
mnie wszystkie niuanse, a tych jest sporo.
Akcja jest bardzo, ale to bardzo szybka. Pościgi wywołujące
skojarzenia z James’em Bondem były zarejestrowane tak, że momentami miałam
chorobę lokomocyjną, mimo że wybraliśmy wersję filmu 2D. To również argument
przemawiający za mniejszym kinem – myślę, że wiele scen byłoby w nim
łatwiejszych w odbiorze.
Nolanowym Jamesem Bondem jest w tym przypadku John David
Washington, który wraz z Robertem Pattisonem mają uratować świat przed wojną,
która… dopiero się wydarzy. Mamy tu podróże w czasie, cofanie się do tyłu
(pleonazm zamierzony), wybuchy, terrorystów, złych Rosjan i piękną blondynkę.
Słowem: wszystko a nawet więcej. Dla mnie, wielbicielki minimalizmu w sztuce,
po prostu za dużo.
Przeczytałam gdzieś, że paradoks filmu „Tennet” polega na
tym, że trzeba go zobaczyć kilka razy, aby dostrzec wszystkie szczegóły, ale…
nie ma się na to ochoty. I coś w tym jest. Ten obraz po prostu bardzo męczy –
zarówno oczy jak i mózg.
Reżyser nie po raz pierwszy pokazał, że uwielbia bawić się
czasem i przestrzenią na tysiące sposobów, ale tym razem mam wrażenie, że
zrobił film dla garstki ludzi. OK, Incepcja, Memento czy Interstellar były
swego rodzaju łamańcami, ale przeciętny
zjadacz chleba cały czas był w stanie gonić akcję. Tak, filmy wymagały
skupienia i wysilenia szarych komórek, ale dawałeś radę.
Myślę, że na „Tennet” wielu ludzi w pewnym momencie się
zgubi, nie będzie w stanie nadążyć i odpuści. Popatrzy na ładne obrazki,
ciekawą akcję, ale głębszego sensu nie złapie.
Dlatego nie będzie to mój ulubiony film tego reżysera, chyba
nawet nie w top3. To oczywiście doskonałe kino, innowacyjne, zrobione z
rozmachem i mimo wad – na pewno jedno z najlepszych si-fi jakie widziałam w
życiu. Ale nie dla każdego.
Nie czuję, aby Nolan chciał wyjść do widza i coś mu
przekazać. Myślę, że chciał raczej pokazać jaki jest wspaniały, lepszy od
innych reżyserów, mądrzejszy od swoich widzów. Chciał podkreślić swoją wysoką
pozycję na rynku filmowym i tak się na tym skoncentrował, że… czegoś w filmie
zabrakło.
Proponuję krok wstecz.
0 komentarze:
Prześlij komentarz