5 marca 2020

Dlaczego warto mieć w domu więcej książek, niż jesteś w stanie przeczytać?



Mam w domu zatrzęsienie książek.  Półki dosłownie się uginają a na regałach upycham wszystko w dwóch rzędach i dorzucam jeszcze coś na górę. Pozycje, które mam zamiar przeczytać już teraz, piętrzą się na szafce nocnej i cierpliwie czekają na swoją kolej. Czasem czekają dość długo, bo akurat wpadło mi coś innego, ciekawszego.

Mało tego, oprócz egzemplarzy papierowych mam również kilkanaście wgranych na Kindle, które na pewno przeczytam na wakacjach. No i Legimi. Na wirtualnej półce w aplikacji czeka obecnie ponad 130 tytułów.
Skąd te książki? Niektóre, bo słyszałam o nich coś dobrego, inne – bo znam i lubię autora, a że akurat wydał coś nowego… Kolejne to klasyka, której po prostu nie wypada nie znać. Kiedyś na pewno po nie wszystkie sięgnę, tylko teraz akurat jeszcze tylko tę jedną nowość i już już się biorę za te zaległe…
Czy cierpię na książkowe FOMO? [1] Myślę, że tak. Ale okazuje się, że z posiadania wielu książek, których jeszcze nie przeczytałam może również wyniknąć coś dobrego.

Antybiblioteka


Taki wniosek wyciągnął Nassim Nicolas Taleb w swojej bestsellerowej książce „Czarny Łabędź” na przykładzie księgozbioru posiadanego przez Umberto Eco – cenionego pisarza, uczonego posiadającego wręcz encyklopedyczną wiedzę i bardzo dociekliwy umysł.
Otóż, Umberto Eco posiada bibliotekę zawierającą około 30 tysięcy pozycji. Nawet czytając jedną książkę dziennie nie zdołałby przez całe życie wszystkich przeczytać. Nawet jeżeli założymy, że był wybitny i po literaturę sięgnął w wieku 4 lat.
Jednak taka ilość wolumenów wcale nie pełni zadania zaspokajania próżności właściciela. Przeciwnie. Nieprzeczytane pozycje, Taleb nazywa je „antybiblioteką”, są dla Eco jak wyrzut sumienia (też tak mam 😊 ). Biblioteka autora „Imienia Róży” nie była tak ogromna, ponieważ tyle przeczytał. Była taka, ponieważ chciał czytać i uczyć się coraz to więcej i więcej.
Taleb mówi jasno: biblioteka danej osoby jest często symbolicznym przedstawieniem jej umysłu. Człowiek, który przestał powiększać swoją osobistą kolekcję, mógł dojść do punktu, w którym myśli, że wie wszystko, czego potrzebuje, a to, czego nie wie, nie jest istotne. On nie chce dalej intelektualnie rosnąć. Człowiek z ciągle powiększającym się księgozbiorem rozumie, jak ważne jest pozostawanie ciekawym, otwartym na nowe pomysły i głosy.
Innymi słowy: jeżeli przeczytałeś wszystkie książki, które zgromadziłeś w domu, możesz być dumny i łechtać swoje ego triumfalnie pokazując szafkę z zaliczonymi pozycjami. I to wszystko.  Jeżeli jednak nie brak ci pokory intelektualnej, wiesz ile nie wiesz, tęsknisz za zdobywaniem nowych lektur lub za odwiedzaniem najbliższej biblioteki - wówczas masz w domu nie martwą kolekcję lecz żywy, rosnący zasób, z którego możesz czerpać, uczyć się i rozwijać całe życie. 

Tsundoku

Antybiblioteka to sztuczne słowo wymyślone przez Taleba. Ale w kulturze istnieje już takie określenie. To Tsundoku [2]japońskie słowo, które oznacza się zbiór książek, które kupiłeś lecz jeszcze nie przeczytałeś.
Jest również bibliomania – obsesyjne kupowanie książek tylko dla ich posiadania nie zaś z zamiarem ich przeczytania.
Jasne, na pewno znajdzie się kilku bibliomaniaków, którzy posiadają ogromną kolekcję nigdy nie otwartych książek. Badania dowodzą jednak, że zazwyczaj posiadanie lektur i czytanie idą ze sobą w parze.

Efekt Dunninga-Krugera 

Jedno z takich badań [3] wykazało, że dzieci, które dorastały w domach gdzie było od 80 do 350 książek, jako dorośli lepiej czytali, liczyli i posiadali lepsze zdolności komunikacyjne niż ich rówieśnicy, którzy wychowywali się w domach bez literatury. Badacze sugerują, że kontakt z książkami czyni czytanie po prostu częścią codziennej rutyny wpływając w ten sposób pozytywnie na te umiejętności.

Czy słyszałeś kiedyś o efekcie Dunninga-Krugera [4]To zjawisko psychologiczne polegające na tym, że osoby ze słabą wiedzą, niewykwalifikowane, mają dużą pewność siebie i przeceniają swoje umiejętności, podczas gdy specjaliści są skromni i swoje zdolności zaniżają.

Czyli: jeżeli nie wiesz, że czegoś nie wiesz i nawet nie starasz się tego sprawdzić, jesteś na najlepszej drodze, żeby wyrosnąć na aroganckiego buca. A co mają do tego nieprzeczytane książki? Wszystko. Cały ten czekający stosik książek, których nie przeczytałeś, jest w istocie oznaką twojej ignorancji. Ale jeśli wiesz, jakim jesteś ignorantem, czyli wiesz, jak wiele nie wiesz, wyprzedzasz znaczną część społeczeństwa, którzy nie mają o tym bladego pojęcia.

PS.
A sama pozycja „Czarny Łabędź”? Niestety nie jest to zbiór ciekawostek podobnych do tej o Umberto Eco. Na ten fragment natkniecie się na samym początku, a potem będzie hmm… bardziej filozoficznie. Choć zgadzam się z poglądami autora (i mówię to jako absolwentka ekonometrii, choć po ekonometrykach i rozkładzie normalnym Taleb jeździł jak po łysej kobyle) i uważam, że jego książka daje do myślenia zwłaszcza wszelkim „ekspertom” przekonanym o swojej nieomylności, myślę jednak, że spokojnie mógł przedstawić całość na stu, być może dwustu stronach, zamiast na  ponad sześciuset. To książka o tym, jak niewiele wiemy, o tym jak rzadko wiemy, że nie wiemy i o ogromnych skutkach tej niewiedzy. Kryzys gospodarczy w 2008 roku, II wojna światowa czy atak na WTC to tylko kilka przykładów tych następstw. Taleb ewidentnie nie lubi ekonomistów i nie przepada za statystykami, za to bardzo ale to bardzo lubi siebie. Ale… może ma rację? 

Taleb
"Czarny Łabędź" , Nassim Nicolas Taleb

Wydawnictwo: Kurhaus Publishing
                                              
Tłumaczenie:   Olga siara

Liczba Stron:    620

Kategoria:         literatura popularnonaukowa

Czarny Łabędź [Nassim Nicholas Taleb]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE CZARNY ŁABĘDŹ. O skutkach nieprzewidywalnych zdarzeń [Nassim Nicholas Taleb]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE




[1] FOMO – fear of missing out. Strach przed tym, że ominie Cię coś ciekawego
[2] źródło
[3] źródło
[4] źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz