fot. Zuza Brzozowska |
Nie ma zbyt dobrej reputacji.
Zaniedbana, niebezpieczna, brudna i nudna. Miasto meneli. Jeżeli ktoś trzyma
dzieci w beczkach, to właśnie tu. Najsłynniejszy cytat, jakże trafnie zresztą
oddający niezwykły klimat tego miejsca, pochodzi z filmu „Nic śmiesznego” i
brzmi: „Łódź, kurwa…” Gorszą opinią cieszy się chyba tylko Radom.
A ja przekornie ją uwielbiam. Za
te kamienice, które wiecznie czekają na remont, za tę niewymuszoną nonszalancję i za kluby, w których obok siebie bawią się dresiarze,
artyści i ludzie biznesu. Za Piotrkowską, która w piątek i sobotę jest niczym
panna przesadnie wystrojona na bal a w niedzielę wygląda jak ostatni lump na
ciężkim kacu.
To miasto nie jest wdzięcznym
tematem dla pisarzy. O ileż łatwiej umieścić akcję w małym miasteczku albo
przeciwnie – w Warszawie, gdy pisze się o świecie korpo czy w Krakowie, gdy
bohaterami są artystyczne dusze. A jednak jest w Łodzi kilka ciekawych wątków,
które przyciągnęły świat literacki. Oto najciekawsze.
"Ziemia obiecana" Władysław Reymont
"Ziemia obiecana", Władysław Reymont
Wydawnictwo: Bellona
Liczba Stron: 736
Kategoria: literatura piękna
„Łódź się budziła. Pierwszy wrzaskliwy świst fabryczny rozdarł ciszę wczesnego poranku, a za nim we wszystkich stronach miasta zaczęły się zrywać coraz zgiełkliwiej inne i darły się chrapliwymi, niesfornymi głosami niby chór potwornych kogutów, piejących metalowymi gardzielami hasło do pracy.”
Klasyka literatury, której w tym zestawie nie mogło zabraknąć. Łódź Reymonta to przede
wszystkim miasto fabryk – ciężkich maszyn, umęczonych ludzi harujących za marne
pieniądze i przedsiębiorców liczących każdy grosz. To młoda metropolia, które
dopiero zaczyna się rozrastać.
Końcówka XIX wieku
to rzeczywiście ciekawy okres w dziejach miasta. Obok siebie żyli tu wówczas
Polacy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie. Fabryki rosły jak grzyby po deszczu – do tej
pory można podziwiać zrewitalizowane budynki Pałacu Poznańskiego i Manufaktury,
Białą Fabrykę Geyera (obecnie Muzeum Włókiennictwa) czy Lofty Scheiblera na
Księżym Młynie.
Oprócz książki,
warto obejrzeć również ekranizację z Danielem Olbrychskim i Kaliną Jędrusik w
jednych z głównych ról i wsłuchać się w muzykę Wojciecha Kilara. Słynny walc zna
w Łodzi chyba każdy a już na pewno biegacze – rozpoczyna on co roku bardzo
popularny „Bieg Fabrykanta”.
"Ślepy Maks. Historia łódzkiego Ala Capone" Remigiusz Piotrowski
"Ślepy Maks", Remigiusz Piotrowski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Liczba Stron: 276
Kategoria: biografia
"Łódź. Miasto w dwudziestoleciu międzywojennym jedyne w swoim rodzaju, pełne energii i polotu. Tam rozwijał się artystyczny geniusz Tuwima i Rubinsteina. Tam też, w zakazanych bałuckich zaułkach, rozlegały się strzały, powietrze przecinały ostrza noży, a z kieszeni ludzi w tajemniczy sposób znikały portfele. Łódź z tamtych czasów to miasto o wielu twarzach.”
Ślepy Maks, a właściwie Menachem Bornsztajn. Kim właściwie był? Królem dintojry? Panem bałuckiego podziemia? Łódzkim All Capone? A może prostaczkiem, którego jedyną siłą były pięści? Książka Piotrowskiego odpowie na to pytanie w bardzo dokładny sposób – czasem nawet zbyt dokładny, bo aż szkoda takie legendy odzierać z ich tajemnicy.
Ta książka to Łódź lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku, a przede wszystkim półświatek rządzący Bałutami i Śródmieściem. Autor odgrzebał stare gazety, kroniki i na tej podstawie rekonstruował wydarzenia tamtych lat.
Czy można to było zrobić ciekawiej? Pewnie tak, jednak przyjemnie się czytało o takich miejscach jak Esplanada na Piotrkowskiej 100, Grand Hotel czy Bałucki Rynek. To punkty, które na mapie miasta istnieją do dziś. Dodatkowy smaczek stanowią oryginalne zdjęcia miasta z tamtych czasów.
"Biedni ludzie z miasta Łodzi" Steve Sem-Sandberg
"Biedni ludzie z miasta Łodzi", Steve Sem-Sandberg
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie: Mariusz Kalinowski
Tłumaczenie: Mariusz Kalinowski
Liczba Stron: 640
Kategoria: literatura współczesna
Ta książka to
pierwsza część serii, mam wrażenie że autorki dopiero się rozkręcają. Bardzo
czekam na ciąg dalszy.
O tych murach
opowiadała mi babcia. Oddzielały część aryjską od żydowskiej. Mówiła o
ludziach, którzy podchodzili pod nie aby od czasu do czasu ukradkiem przerzucić
chleb na drugą stronę i o niemieckich żołnierzach patrolujących okolicę, którym
zdarzało się przymykać oko na te niewielkie gesty.
Ale książka jest o
tym, o czym moja babcia nie mogła mieć wówczas pojęcia – o tym, co działo się
po drugiej stronie ściany. Główny bohater to Chaim Rumkowski zwany również
Prezesem – Żyd zarządzający społecznością za murami getta. Mimo usilnych starań
Sandberga aby przedstawić go jako postać niejednoznaczną, dla mnie jawi się on jako
zło wcielone. Kolaboracja z Niemcami, molestowanie seksualne pracownic a także
dzieci, to tylko niektóre z jego grzechów. Na czym więc polegał fenomen tej postaci? Aby
to zrozumieć trzeba zajrzeć do książki.
Poza treścią jest i
warstwa wizualna. Zwróćcie uwagę na okładkę. To zdjęcie zostało zrobione przez
głównego księgowego niemieckiego Zarządu Getta. Nie widać na nim głodu, brudu, biedy. Idealny materiał
propagandowy.
Na końcu książki
znajdziecie mapkę getta – dla mieszkańców Łodzi, którzy znają te ulice, to
prawdziwy rarytas. Zwłaszcza, że większość nazw pozostała bez zmian.
"Dziewczyny chcą się zabawić" Izabela Szolc, Adrianna Michalewska
"Dziewczyny chcą się zabawić", I. Szolc, A. Michalewska
Wydawnictwo: Muza
Liczba Stron: 479
Kategoria: powieść obyczajowa
"Łódź dyszała, sapała niczym tuwimowska lokomotywa, była jak wielki, tłusty, obłąkany organizm, żyjący dzięki ciągłemu dopływowi ludzkiej energii, dzięki prawie milionowi mieszkańców, spoconych, szarych, nieodmiennie przekonanych o wyjątkowości miejsca w którym żyli.”
Łódź z tej książki
już pamiętam – migające neony na Centralu, przepełnione autobusy, długaśne
kolejki do sklepu rybnego o wdzięcznej nazwie RYBEX (który nota bene 30 lat
później nadal pozostaje najlepszym sklepem rybnym w Łodzi o czym doskonale
wiedzą tłumy koczujące przed nim przed każdą Wigilią).
„Dziewczyny chcą się
zabawić” to wdzięczna powieść obyczajowa o czterech przyjaciółkach, którym
przytrafiło się… po prostu życie. To marzenia, rozczarowania, miłości,
konflikty z rodzicami. Czyta się to lekko, choć tematy wcale łatwe nie są. A
wszystko to doprawione jest dusznym powietrzem z nowopowstałego osiedla
Retkinia, z aspirujących do miana Manhattanu najwyższych łódzkich wieżowców i
oczywiście z ledwo zipiących lecz nieśmiertelnych kamienic.
fot. Zuza Brzozowska |
To jest właśnie moje
miasto i jego stuletnia historia - od
końcówki XIX do lat 80-tych ubiegłego stulecia. A jakie jest teraz? No cóż,
maruderzy na pewno nadal mieliby tu dużo do powiedzenia – że wieczne remonty,
że ciągle niewiele się dzieje poza Piotrkowską, że to, że tamto.
A ja uwielbiam
kolorową Stajnię Jednorożców, klimat Off Piotrkowskiej, Kino Charlie, Kaliską, Park
Źródliska i jeszcze kilka innych miejsc, z których wspomnienia nieodmiennie
wywołują uśmiech na mojej twarzy.
Zdaję sobie sprawę,
że pewnie dla niewielu z was Łódź jest na pierwszym miejscu na turystycznej
mapie Polski. Ale może zmienisz zdanie? Łatwo pojechać do Wrocławia, Gdańska
czy Krakowa i zachwycać się każdym kamieniem. Trudniej przyjechać tutaj i
odkrywać ten nieuchwytny na pierwszy rzut oka urok. To jak, odważysz się?
fot. Zuza Brzozowska |
0 komentarze:
Prześlij komentarz