Równo trzy lata temu nasze życie wywróciło się o 180
stopni. Nagle zamiast dwóch osób, koncentrujących
się głównie na pracy, podróżach, spotkaniach ze znajomymi, staliśmy się
rodzicami. Pewnie każdy, kto ma dziecko wie, że najtrudniejsze są początki,
kiedy każde kwęknięcie wywołuje strach czy wszystko jest w porządku. Nam na
szczęście trafił się naprawdę łatwy w obsłudze egzemplarz – Julek bardzo dużo
spał, był spokojny. Dlatego kiedy miał 2 miesiące zdecydowaliśmy, że wyjeżdżamy
na wakacje. Już wcześniej sporo podróżowaliśmy na własną rękę, bez biura
podróży, więc nie baliśmy się tego wyzwania. Odpaliliśmy kramik z promocjami (o
tym jak wyszukiwać tanie bilety lotnicze pisałam tu) i zdecydowaliśmy: Japonia.
I tak się zaczęło. Zobacz, co jeszcze odwiedziliśmy i jak znosiło to nasze
dziecko.
Kwiecień 2015 – Japonia. Julek ma 3 miesiące.
Ze wszystkich wyjazdów z dzieckiem, ten był zdecydowanie
najprostszy. Japonia to idealne miejsce na podróż z niemowlakiem – jest czysto,
klimat sprzyjający i nikt krzywo nie patrzy na karmienie piersią. W naszym
przypadku nie przeszkadza też daleki lot – dostajemy specjalną kołyskę
samolotową, w której Juju przesypia kilkanaście godzin kołysany szumem silnika.
Miłym zaskoczeniem okazuje się również
fakt, że taki mały łobuz w ogóle nie cierpi na jet lag – przestawia się na nowy
tryb właściwie automatycznie. Do Japonii zabieramy niewiele ubrań, bo większość
miejsca w walizce zajmują nam pieluchy.
Czerwiec 2015 – Trójmiasto. Julek ma 5 miesięcy
Świetne miejsce na baaardzo długie spacery z wózkiem,
wdychanie jodu i pierwsze wspólne plażowanie. Wybierając się nad morze z takim
bobasem koniecznie pamiętaj o kremie ochronnym z filtrem 50. Ale nawet mimo
kremu nie warto dzieciaka wystawiać zbyt długo na duże słońce.
Lipiec 2015 – Lublin, Zamość. Julek ma pół roku.
Wyruszyliśmy śladami Zygi Maciejewskiego. O naszej podróży
wspomniałam trochę we wpisie: „Brud, smród i szpicle. Lublin”, który znajdziesz
tu. To tutaj Julek zaczyna siadać i po raz pierwszy próbuje czegoś, co nie jest
mlekiem mamy (tzn. zjadł trochę ziemniaka J
)
W pobliżu odwiedzamy też Magiczne Ogrody w Janowcu. Julek wprawdzie
jest jeszcze za mały aby docenić atrakcję, ale my bawimy się świetnie.
Październik 2015 – Kuba. Julek ma 9 miesięcy.
Coraz lepiej ogarniamy dalekie podróże. Lot przeszedł w
miarę bezproblemowo, nie licząc ostatniego etapu powrotnego – dwugodzinny lot z
Paryża do Warszawy skończyłby się straszną histerią, gdyby nie pan siedzący
obok mnie, który odkrywa przed nami świat bajek i piosenek na Youtube. Histeria
mija jak ręką odjął a my wiemy już, że od teraz loty będą jeszcze
przyjemniejsze.
Julek jeszcze jest na piersi, ale już tylko rano i
wieczorem. Dzięki temu jako jedynemu udało mu się uniknąć kłopotów żołądkowych.
A może dzięki szczepionce na rotawirusy, trudno powiedzieć – radzę stosować
obie rzeczy. Dodatkowo z Polski zabieramy zapas słoiczków na cały wyjazd – na
szczęście nasze dziecko nie jest wybredne i zjada je najczęściej na zimno, nie
musimy szukać miejsc, gdzie ktoś by nam je odgrzał. A dodatkowo próbuje
awokado, arbuzy, banany…
O ile w Japonii bardzo dużo podróżowaliśmy transportem publicznym,
o tyle na Kubie mamy własne auto. Idealnie dla dziewięciomiesięcznego dziecka,
które chętnie ucina sobie drzemki w czasie dłuższych przejazdów.
W walizce wciąż więcej pieluch niż ubrać.
Więcej o tym, co warto zobaczyć w kraju Fidela Castro
przeczytasz tu.
Luty 2016 – Meksyk. Julek ma rok.
Najtrudniejsza podróż w całej naszej podróżniczej
„karierze”. Przez 11 godzin lotu (lot bezpośredni) mały śpi może ze 40 minut. I
nie chodzi o to, że płacze, bo w sumie jest nawet grzeczny. Po prostu jeżeli
masz zabawiać roczne dziecko przez 11 godzin bez przerwy, nawet na zmianę z
mężem, to naprawdę możesz dostać kręćka. Na szczęście mamy fantastycznych
współpasażerów (sami Polacy), którzy są bardzo przyjaźnie nastawieni. Powrót
już przebiega o wiele spokojniej.
Roczny Julek już je mleko modyfikowane i słoiczki (tak,
zazwyczaj na zimno). I jeszcze owoce, które przy okazji wpadną mu w rękę. Wciąż
jeszcze nie chodzi samodzielnie, więc nie jest trudno go upilnować. Bajeczne
wakacje. A pozycje obowiązkowe do zaliczenia w tym miejscu znajdziesz tu.
Maj 2016 – Sierpc, Płock. Julek ma rok i 4 miesiące.
W Sierpcu, 26 maja, czyli w Dzień Matki – wielkie
wydarzenie. Julek stawia swoje pierwsze poważne samodzielne kroki. I oczywiście
natychmiast chce na zawsze zrezygnować z wózka, więc tego dnia chodzimy bardzo,
bardzo powoli.
Sierpc to skansen w okolicach Łodzi, który naprawdę warto
zwiedzić. Kto o nim nie słyszał, może przeczytać na blogu więcej - tutaj.
Sierpień 2016 – Toruń. Julek ma rok i 7 miesięcy.
Zaczynają się pierwsze schody – to znaczy okazuje się, że
nasz syn ma własną wolę. My chcemy iść tam, on woli pooglądać kamyczki na
chodniku albo iść w zupełnie przeciwnym kierunku. Ale i tak jest fajnie.
Wrzesień 2016 – Mikrokosmos, Park edukacyjno-rozrywkowy koło Tomaszowa Mazowieckiego. Julek ma rok i 8 miesięcy.
Robale i wirusy w powiększeniu. Dla mnie obrzydliwe, ale
Julkowi podoba się bardzo. A na końcu naprawdę wypasiony plac zabaw.
Październik 2016 – Sycylia. Julek ma rok i 9 miesięcy.
Krótki, bezproblemowy lot. Ale na miejscu już nie jest tak
łatwo – to co zaczęło objawiać się w Toruniu, czyli upodobania naszego dziecka
do samotnych spacerów i podziwiania każdej dziury w chodniku, tutaj trochę daje
nam się we znaki. Ale po prostu zmieniamy nastawienie – zwiedzamy powoli i
bardzo uważnie. Kiedy mały daje się namówić na przejażdżkę w wózku – wtedy
przyspieszamy.
Tak naprawdę i tak udało nam się nie tylko zwiedzić bardzo
dużo, ale także wejść z nim na rękach na Etnę. Cały wyjazd opisałam dokładnie
tu.
We Włoszech Julek nie je już słoiczków. Szamie kanapki,
owoce a także swoje pierwsze w życiu frutti di mare w postaci ośmiornicy. Od
razu wpada po uszy i już wiemy, że będzie małym foodie.
Kwiecień 2017 – Wrocław. Julek ma 2 lata i 3 miesiące.
Wracamy do podróżowania po długiej przerwie. Pierwsza świadoma wizyta w Zoo i zachwyt nad
manatami. Odkrywamy też uroki nosidełka dla starszaków. To ćwiczenie przed dużo
dalszą wyprawą…
Maj 2017 – Zachodnie Wybrzeże USA. Julek ma 2 lata i 4 miesiące.
Podróż samolotem to już fraszka – Julek ma już własne
miejsce, więc nie musimy się razem gnieść. Czas zajmuje sobie czytaniem
książeczek, oglądaniem bajek lub grą na tablecie. Zwiedza też samolot –
zwłaszcza fascynuje go toaleta, którą odwiedza ponad 30 razy…
Sam wyjazd, zwłaszcza pierwsza część, kiedy dużo i długo
jeździliśmy autem, jest dość męcząca. Julek nie chce już spać, bajki ściągnięte
na komórce wystarczają na maksymalnie 30 minut, a tablet skradziono nam
drugiego dnia pobytu (nota bene razem z paszportami).
Kiedy jeździsz z dwulatkiem w długie podróże samochodem,
bardzo przydaje się nocnik turystyczny. Jest składany i może służyć zarówno
jako nocnik jak i nakładka na sedes. Ze wszystkich rzeczy skradzionych nam z
auta na tym wyjeździe, tę stratę odczuliśmy najbardziej.
Mimo niewielkich niedogodności sam wyjazd uważamy za bardzo
udany. Julek zachwyca się Universal Studio, wcina hamburgery i steki oraz
steruje Queen Mary. A my… pod koniec wyjazdu orientujemy się, że już wkrótce
będziemy podróżować we czwórkę. Jeżeli jesteś ciekaw, co zwiedziliśmy podczas
tej podróży, obszerną relację znajdziesz tutaj i tutaj.
I to był koniec naszych podróży w 2017 roku. Planowaliśmy
jeszcze dwie – do Kazachstanu i do Szwajcarii, ale musieliśmy je z różnych
względów odwołać. Wiem, że jest wiele osób przeciwnych podróżowaniu z dzieckiem
– nie namawiam Was, nic na siłę. Jeżeli jednak chcesz wyjeżdżać, ale się boisz
– tym wpisem chcę Cię zapewnić, że nie ma czego, nawet jeśli dziecko, tak jak
nasz Julek, wymaga stałej opieki lekarskiej.
O czym pamiętać podróżując z niemowlakiem?
- W Polsce i w ogóle w większości krajów na świecie, jeżeli podróżujesz z niemowlakiem, przysługuje Ci pierwszeństwo w kolejkach. Bez względu na to, w jakiej klasie masz bilet – śmiało kieruj się do obsługi klasy biznes. Możesz też jako pierwszy wejść na pokład samolotu, choć niektórzy nie chcą czekać aż inni pasażerowie się zejdą i wolą zająć swoje miejsca na samym końcu, aby jak najkrócej dziecko czekało na odlot. Pierwszeństwo nie obowiązuje np. w USA – tam musisz zawsze odstać swoje w kolejce.
- Wiele linii lotniczych ma darmowe bilety dla dzieci do 2 lat, ale nie jest to regułą.
- Podczas długich lotów zazwyczaj w samolocie dostaniesz specjalną kołyskę dla dziecka. Na krótszych trasach – musisz trzymać je na kolanach przypięte do siebie specjalnym pasem.
- Zazwyczaj linie lotnicze pozwalają na przewóz wózka lub fotelika samochodowego dla dziecka do dwóch lat za darmo. Jednak reguły te różnią się w zależności od linii lotniczych, warto dowiedzieć się tego wcześniej. My zawsze trafialiśmy tak, że jedną z tych rzeczy można było przewieźć za darmo – wybieraliśmy wówczas wózek. Jeżeli występowało gdzieś międzylądowanie, bez problemu można było odebrać wózek na lotnisku i potem nadać go ponownie.
- Dziecka do dwóch lat nie dotyczą restrykcje dotyczące płynów – spokojnie możesz wziąć dla malucha butelkę z wodą i przejdzie ona przez każdą kontrolę.
- Wybierając miejsce na nocleg upewnij się, że będziesz miał zapewnione łóżeczko turystyczne – nie wszędzie są dostępne, ale tam gdzie są, dostaniesz je za darmo.
Ponieważ Julek wymaga stałej kontroli lekarza, wyruszając w
podróż stosujemy kilka dodatkowych zasad, dzięki którym wyprawiając się w
podróż się nie stresujemy:
- · Zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Sprawdziło się kilkukrotnie – zarówno ubezpieczenie od kradzieży jak i zdrowotne. Na szczęście Julek nigdy lekarza na wyjeździe nie potrzebował, ale ja na Sycylii na chwilę wylądowałam w szpitalu. Byliśmy wówczas ubezpieczeni w TU Europa i obsługę wspominam bardzo miło. Dosłownie chwilę po naszym zgłoszeniu dostaliśmy namiary na najbliższą placówkę medyczną. Zaoferowano nam także tłumacza, ale ostatecznie to nie okazało się konieczne. Za wizytę nie zapłaciliśmy ani grosza.
Jeżeli ubezpiecza się osobę
przewlekle chorą, to musisz liczyć się z tym, że koszt będzie dużo większy.
Jednak nie radzę oszukiwać przy wypełnianiu wniosku – potem możesz mieć problem
z pokryciem ewentualnych kosztów przez ubezpieczyciela.
- Jeżeli jest taka opcja, zawsze wykupujemy możliwość darmowego anulowania wyjazdu. To zazwyczaj są śmieszne kwoty a my się nie stresujemy gdyby nagle wypadła nam wizyta w szpitalu. Jeżeli nie ma takiej opcji – pamiętaj że zwrot pieniędzy należy Ci się jeżeli przewoźnik przesunie godzinę lotu o 5 godzin lub więcej (może będziesz miał szczęście). Możesz również spróbować sprzedać bilet na jednym z licznych forów podróżniczych (jeżeli masz opcję zmiany nazwiska na bilecie). Tak naprawdę jednak z większością linii lotniczych można się dogadać - jeżeli odpowiednio wcześniej powiesz im, że musisz z powodów zdrowotnych zrezygnować z podróży, przedstawiając jednocześnie wiarygodne oświadczenie lekarskie, linie lotnicze idą na rękę. Jedyną firmą, którą znam, która robiła przy tym ogromne problemy był nasz polski LOT.
- Przed podróżą konsultuję się ze wszystkimi specjalistami, którzy zajmują się Julkiem i upewniam się, że jego aktualny stan zdrowia pozwala na podróż (w naszym przypadku jest to czterech lekarzy).
- Julek na stałe zażywa leki. Nigdy nie wkładam ich do walizki, zawsze mam je w bagażu podręcznym. Choć nigdy nam się nie zdarzyło, aby bagaż zaginął, wolę dmuchać na zimne. Zawsze zabieram ze sobą cały potrzebny zapas tabletek, nigdy nie liczę, że dokupię coś na miejscu.
- Zawsze mam ze sobą dokumentację medyczną Julka a o jego stanie zdrowia umiem opowiedzieć po angielsku.
A co dalej? Od miesiąca jesteśmy już rodziną czteroosobową i
choć póki co wędrujemy raczej po kolejnych szpitalnych oddziałach, wciąż mamy
nadzieję, że niedługo uda nam się wybrać razem gdzieś dalej. Nauczyłam się
przez ostatni rok, że planowanie nie ma sensu, najlepsze są spontaniczne
wypady. I właśnie na taką niespodziankę od losu czekamy. Jak tylko się uda, na
blogu na pewno pojawi się relacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz