23 stycznia 2018

Z dzieckiem w podróży - podsumowanie trzech lat wędrówki


Równo trzy lata temu nasze życie wywróciło się o 180 stopni.  Nagle zamiast dwóch osób, koncentrujących się głównie na pracy, podróżach, spotkaniach ze znajomymi, staliśmy się rodzicami. Pewnie każdy, kto ma dziecko wie, że najtrudniejsze są początki, kiedy każde kwęknięcie wywołuje strach czy wszystko jest w porządku. Nam na szczęście trafił się naprawdę łatwy w obsłudze egzemplarz – Julek bardzo dużo spał, był spokojny. Dlatego kiedy miał 2 miesiące zdecydowaliśmy, że wyjeżdżamy na wakacje. Już wcześniej sporo podróżowaliśmy na własną rękę, bez biura podróży, więc nie baliśmy się tego wyzwania. Odpaliliśmy kramik z promocjami (o tym jak wyszukiwać tanie bilety lotnicze pisałam tu) i zdecydowaliśmy: Japonia. I tak się zaczęło. Zobacz, co jeszcze odwiedziliśmy i jak znosiło to nasze dziecko.

Kwiecień 2015 – Japonia. Julek ma 3 miesiące.



Ze wszystkich wyjazdów z dzieckiem, ten był zdecydowanie najprostszy. Japonia to idealne miejsce na podróż z niemowlakiem – jest czysto, klimat sprzyjający i nikt krzywo nie patrzy na karmienie piersią. W naszym przypadku nie przeszkadza też daleki lot – dostajemy specjalną kołyskę samolotową, w której Juju przesypia kilkanaście godzin kołysany szumem silnika.  Miłym zaskoczeniem okazuje się również fakt, że taki mały łobuz w ogóle nie cierpi na jet lag – przestawia się na nowy tryb właściwie automatycznie. Do Japonii zabieramy niewiele ubrań, bo większość miejsca w walizce zajmują nam pieluchy.

Czerwiec 2015 – Trójmiasto. Julek ma 5 miesięcy


Świetne miejsce na baaardzo długie spacery z wózkiem, wdychanie jodu i pierwsze wspólne plażowanie. Wybierając się nad morze z takim bobasem koniecznie pamiętaj o kremie ochronnym z filtrem 50. Ale nawet mimo kremu nie warto dzieciaka wystawiać zbyt długo na duże słońce.

Lipiec 2015 – Lublin, Zamość. Julek ma pół roku.


Wyruszyliśmy śladami Zygi Maciejewskiego. O naszej podróży wspomniałam trochę we wpisie: „Brud, smród i szpicle. Lublin”, który znajdziesz tu. To tutaj Julek zaczyna siadać i po raz pierwszy próbuje czegoś, co nie jest mlekiem mamy (tzn. zjadł trochę ziemniaka J )
W pobliżu odwiedzamy też Magiczne Ogrody w Janowcu. Julek wprawdzie jest jeszcze za mały aby docenić atrakcję, ale my bawimy się świetnie.

Październik 2015 – Kuba. Julek ma 9 miesięcy.


Coraz lepiej ogarniamy dalekie podróże. Lot przeszedł w miarę bezproblemowo, nie licząc ostatniego etapu powrotnego – dwugodzinny lot z Paryża do Warszawy skończyłby się straszną histerią, gdyby nie pan siedzący obok mnie, który odkrywa przed nami świat bajek i piosenek na Youtube. Histeria mija jak ręką odjął a my wiemy już, że od teraz loty będą jeszcze przyjemniejsze.

Julek jeszcze jest na piersi, ale już tylko rano i wieczorem. Dzięki temu jako jedynemu udało mu się uniknąć kłopotów żołądkowych. A może dzięki szczepionce na rotawirusy, trudno powiedzieć – radzę stosować obie rzeczy. Dodatkowo z Polski zabieramy zapas słoiczków na cały wyjazd – na szczęście nasze dziecko nie jest wybredne i zjada je najczęściej na zimno, nie musimy szukać miejsc, gdzie ktoś by nam je odgrzał. A dodatkowo próbuje awokado, arbuzy, banany…

O ile w Japonii bardzo dużo podróżowaliśmy transportem publicznym, o tyle na Kubie mamy własne auto. Idealnie dla dziewięciomiesięcznego dziecka, które chętnie ucina sobie drzemki w czasie dłuższych przejazdów.

W walizce wciąż więcej pieluch niż ubrać. 

Więcej o tym, co warto zobaczyć w kraju Fidela Castro przeczytasz tu.

Luty 2016 – Meksyk. Julek ma rok.


Najtrudniejsza podróż w całej naszej podróżniczej „karierze”. Przez 11 godzin lotu (lot bezpośredni) mały śpi może ze 40 minut. I nie chodzi o to, że płacze, bo w sumie jest nawet grzeczny. Po prostu jeżeli masz zabawiać roczne dziecko przez 11 godzin bez przerwy, nawet na zmianę z mężem, to naprawdę możesz dostać kręćka. Na szczęście mamy fantastycznych współpasażerów (sami Polacy), którzy są bardzo przyjaźnie nastawieni. Powrót już przebiega o wiele spokojniej.

Roczny Julek już je mleko modyfikowane i słoiczki (tak, zazwyczaj na zimno). I jeszcze owoce, które przy okazji wpadną mu w rękę. Wciąż jeszcze nie chodzi samodzielnie, więc nie jest trudno go upilnować. Bajeczne wakacje. A pozycje obowiązkowe do zaliczenia w tym miejscu znajdziesz tu.

Maj 2016 – Sierpc, Płock. Julek ma rok i 4 miesiące.



W Sierpcu, 26 maja, czyli w Dzień Matki – wielkie wydarzenie. Julek stawia swoje pierwsze poważne samodzielne kroki. I oczywiście natychmiast chce na zawsze zrezygnować z wózka, więc tego dnia chodzimy bardzo, bardzo powoli.

Sierpc to skansen w okolicach Łodzi, który naprawdę warto zwiedzić. Kto o nim nie słyszał, może przeczytać na blogu więcej  - tutaj.

Sierpień 2016 – Toruń. Julek ma rok i 7 miesięcy.



Zaczynają się pierwsze schody – to znaczy okazuje się, że nasz syn ma własną wolę. My chcemy iść tam, on woli pooglądać kamyczki na chodniku albo iść w zupełnie przeciwnym kierunku. Ale i  tak jest fajnie.

Wrzesień 2016 – Mikrokosmos, Park edukacyjno-rozrywkowy koło Tomaszowa Mazowieckiego.  Julek ma rok i 8 miesięcy.


Robale i wirusy w powiększeniu. Dla mnie obrzydliwe, ale Julkowi podoba się bardzo. A na końcu naprawdę wypasiony plac zabaw.

Październik 2016 – Sycylia. Julek ma rok i 9 miesięcy.


Krótki, bezproblemowy lot. Ale na miejscu już nie jest tak łatwo – to co zaczęło objawiać się w Toruniu, czyli upodobania naszego dziecka do samotnych spacerów i podziwiania każdej dziury w chodniku, tutaj trochę daje nam się we znaki. Ale po prostu zmieniamy nastawienie – zwiedzamy powoli i bardzo uważnie. Kiedy mały daje się namówić na przejażdżkę w wózku – wtedy przyspieszamy.

Tak naprawdę i tak udało nam się nie tylko zwiedzić bardzo dużo, ale także wejść z nim na rękach na Etnę. Cały wyjazd opisałam dokładnie tu.

We Włoszech Julek nie je już słoiczków. Szamie kanapki, owoce a także swoje pierwsze w życiu frutti di mare w postaci ośmiornicy. Od razu wpada po uszy i już wiemy, że będzie małym foodie.


Kwiecień 2017 – Wrocław. Julek ma 2 lata i 3 miesiące.



Wracamy do podróżowania po długiej przerwie.  Pierwsza świadoma wizyta w Zoo i zachwyt nad manatami. Odkrywamy też uroki nosidełka dla starszaków. To ćwiczenie przed dużo dalszą wyprawą…

Maj 2017 – Zachodnie Wybrzeże USA. Julek ma 2 lata i 4 miesiące.


Podróż samolotem to już fraszka – Julek ma już własne miejsce, więc nie musimy się razem gnieść. Czas zajmuje sobie czytaniem książeczek, oglądaniem bajek lub grą na tablecie. Zwiedza też samolot – zwłaszcza fascynuje go toaleta, którą odwiedza ponad 30 razy…

Sam wyjazd, zwłaszcza pierwsza część, kiedy dużo i długo jeździliśmy autem, jest dość męcząca. Julek nie chce już spać, bajki ściągnięte na komórce wystarczają na maksymalnie 30 minut, a tablet skradziono nam drugiego dnia pobytu (nota bene razem z paszportami).

Kiedy jeździsz z dwulatkiem w długie podróże samochodem, bardzo przydaje się nocnik turystyczny. Jest składany i może służyć zarówno jako nocnik jak i nakładka na sedes. Ze wszystkich rzeczy skradzionych nam z auta na tym wyjeździe, tę stratę odczuliśmy najbardziej.

Mimo niewielkich niedogodności sam wyjazd uważamy za bardzo udany. Julek zachwyca się Universal Studio, wcina hamburgery i steki oraz steruje Queen Mary. A my… pod koniec wyjazdu orientujemy się, że już wkrótce będziemy podróżować we czwórkę. Jeżeli jesteś ciekaw, co zwiedziliśmy podczas tej podróży, obszerną relację znajdziesz tutaj i tutaj.

I to był koniec naszych podróży w 2017 roku. Planowaliśmy jeszcze dwie – do Kazachstanu i do Szwajcarii, ale musieliśmy je z różnych względów odwołać. Wiem, że jest wiele osób przeciwnych podróżowaniu z dzieckiem – nie namawiam Was, nic na siłę. Jeżeli jednak chcesz wyjeżdżać, ale się boisz – tym wpisem chcę Cię zapewnić, że nie ma czego, nawet jeśli dziecko, tak jak nasz Julek, wymaga stałej opieki lekarskiej.


O czym pamiętać podróżując z niemowlakiem?

  • W Polsce i w ogóle w większości krajów na świecie, jeżeli podróżujesz z niemowlakiem, przysługuje Ci pierwszeństwo w kolejkach. Bez względu na to, w jakiej klasie masz bilet – śmiało kieruj się do obsługi klasy biznes. Możesz też jako pierwszy wejść na pokład samolotu, choć niektórzy nie chcą czekać aż inni pasażerowie się zejdą i wolą zająć swoje miejsca na samym końcu, aby jak najkrócej dziecko czekało na odlot. Pierwszeństwo nie obowiązuje np. w USA – tam musisz zawsze odstać swoje w kolejce.
  • Wiele linii lotniczych ma darmowe bilety dla dzieci do 2 lat, ale nie jest to regułą.
  • Podczas długich lotów zazwyczaj w samolocie dostaniesz specjalną kołyskę dla dziecka. Na krótszych trasach – musisz trzymać je na kolanach przypięte do siebie specjalnym pasem.
  • Zazwyczaj linie lotnicze pozwalają na przewóz wózka lub fotelika samochodowego dla dziecka do dwóch lat za darmo.  Jednak reguły te różnią się w zależności od linii lotniczych, warto dowiedzieć się tego wcześniej. My zawsze trafialiśmy tak, że jedną z tych rzeczy można było przewieźć za darmo – wybieraliśmy wówczas wózek. Jeżeli występowało gdzieś międzylądowanie, bez problemu można było odebrać wózek na lotnisku i potem nadać go ponownie.
  •  Dziecka do dwóch lat nie dotyczą restrykcje dotyczące płynów – spokojnie możesz wziąć dla malucha butelkę z wodą i przejdzie ona przez każdą kontrolę.
  • Wybierając miejsce na nocleg upewnij się, że będziesz miał zapewnione łóżeczko turystyczne – nie wszędzie są dostępne, ale tam gdzie są, dostaniesz je za darmo.

Ponieważ Julek wymaga stałej kontroli lekarza, wyruszając w podróż stosujemy kilka dodatkowych zasad, dzięki którym wyprawiając się w podróż się nie stresujemy:

  • ·       Zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Sprawdziło się kilkukrotnie – zarówno ubezpieczenie od kradzieży jak i zdrowotne. Na szczęście Julek nigdy lekarza na wyjeździe nie potrzebował, ale ja na Sycylii na chwilę wylądowałam w szpitalu. Byliśmy wówczas ubezpieczeni w TU Europa i obsługę wspominam bardzo miło. Dosłownie chwilę po naszym zgłoszeniu dostaliśmy namiary na najbliższą placówkę medyczną. Zaoferowano nam także tłumacza, ale ostatecznie to nie okazało się konieczne. Za wizytę nie zapłaciliśmy ani grosza.

Jeżeli ubezpiecza się osobę przewlekle chorą, to musisz liczyć się z tym, że koszt będzie dużo większy. Jednak nie radzę oszukiwać przy wypełnianiu wniosku – potem możesz mieć problem z pokryciem ewentualnych kosztów przez ubezpieczyciela.
  • Jeżeli jest taka opcja, zawsze wykupujemy możliwość darmowego anulowania wyjazdu. To zazwyczaj są śmieszne kwoty a my się nie stresujemy gdyby nagle wypadła nam wizyta w szpitalu. Jeżeli nie ma takiej opcji – pamiętaj że zwrot pieniędzy należy Ci się jeżeli przewoźnik przesunie godzinę lotu o 5 godzin lub więcej (może będziesz miał szczęście). Możesz również spróbować sprzedać bilet na jednym z licznych forów podróżniczych (jeżeli masz opcję zmiany nazwiska na bilecie). Tak naprawdę jednak z większością linii lotniczych można się dogadać - jeżeli odpowiednio wcześniej powiesz im, że musisz z powodów zdrowotnych zrezygnować z podróży, przedstawiając jednocześnie wiarygodne oświadczenie lekarskie, linie lotnicze idą na rękę. Jedyną firmą, którą znam, która robiła przy tym ogromne problemy był nasz polski LOT. 
  • Przed podróżą konsultuję się ze wszystkimi specjalistami, którzy zajmują się Julkiem i upewniam się, że jego aktualny stan zdrowia pozwala na podróż (w naszym przypadku jest to czterech lekarzy).
  • Julek na stałe zażywa leki. Nigdy nie wkładam ich do walizki, zawsze mam je w bagażu podręcznym. Choć nigdy nam się nie zdarzyło, aby bagaż zaginął, wolę dmuchać na zimne. Zawsze zabieram ze sobą cały potrzebny zapas tabletek, nigdy nie liczę, że dokupię coś na miejscu.
  • Zawsze mam ze sobą dokumentację medyczną Julka a o jego stanie zdrowia umiem opowiedzieć po angielsku.
Podróże z dzieckiem nie zawsze są łatwe, na pewno są bardziej męczące niż te we dwoje lub z paczką przyjaciół. Trzeba też mieć świadomość pewnych ograniczeń – nie wyjdziesz poszaleć wieczorem na imprezie, nie wyskoczysz do lokalnego teatru itp. Ale alternatywą jest zostać w domu, a tego byśmy nie wytrzymali. A tak – zwiedziliśmy ładny kawałek świata i mamy super wspomnienia.


A co dalej? Od miesiąca jesteśmy już rodziną czteroosobową i choć póki co wędrujemy raczej po kolejnych szpitalnych oddziałach, wciąż mamy nadzieję, że niedługo uda nam się wybrać razem gdzieś dalej. Nauczyłam się przez ostatni rok, że planowanie nie ma sensu, najlepsze są spontaniczne wypady. I właśnie na taką niespodziankę od losu czekamy. Jak tylko się uda, na blogu na pewno pojawi się relacja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz