18 grudnia 2017

Macierzyństwo - najlepsze i najgorsze co może przytrafić się kobiecie


Piszę tę notatkę w bardzo szczególnej dla mnie chwili. Jest po 23, właśnie skończyłam usypiać synka i rozsiadłam się na kanapie z trzydziestodziewięciotygodniową bombą zegarową w brzuchu…

Tak zaczynał się wpis, który miał ukazać się na blogu tydzień temu. Ale kilka godzin później wspomniana wyżej „bomba” nieoczekiwanie została odpalona a notatka, no cóż… pozostała niedokończona. Zaczynam więc jeszcze raz. 

Piszę tę notatkę w bardzo szczególnej dla mnie chwili. Jest 6:30 rano a mnie właśnie po 3 godzinach nierównej walki udało się uśpić tygodniowego brzdąca. Nie bardzo opłaca się już kłaść, bo za jakieś pół godziny wstanie starszy i będę wyprawiać go do żłobka. Żeby było ładnie, powinnam chyba napisać, że jestem śmiertelnie zmęczona ale przeszczęśliwa, ale szczerze mówiąc, nad kwestią szczęścia nie mam siły się nawet zastanawiać.

Kilka dni temu skończyłam nagrodzoną Paszportem Polityki książkę „Jak pokochać centra handlowe” Natalii Fiedorczuk. To literatura na granicy powieści i reportażu. Opisuje doświadczenia z początków macierzyństwa pisarki i kilkudziesięciu innych kobiet, z którymi ta przeprowadziła rozmowy . To one składają się na narrację głównej bohaterki – żony, pracownicy (na umowę śmieciową, a jakże) i przede wszystkim matki dwójki dzieci.

Oceniłam tę książkę bardzo pozytywnie. Na rynku jest obecnie wiele pozycji na temat macierzyństwa bez lukru, sama pisałam niedawno na blogu o książce „Nieperfekcyjna mama” (tutaj), ale ta zdecydowanie wyróżnia się na ich tle. Czym? Przede wszystkim to powieść pisarki z krwi i kości a nie poradnik blogerki. Jest styl, fabuła – trochę pocięta ale jednak, a ciężkie myśli opisane są lekkim piórem. Czytając tę książkę często miałam wrażenie, że autorka siedzi w mojej głowie i wypowiada to, co dokładnie czuję. I jestem przekonana, że nie ja jedyna.

Skończywszy „Jak pokochać centra handlowe”  weszłam na Goodreads i na LubimyCzytać.  Spojrzałam na oceny i komentarze i zdębiałam. „Naiwny styl”, „sama bym coś takiego napisała”, „dlaczego nie można po prostu wziąć się w garść i zobaczyć jasnych stron macierzyństwa” to tylko niektóre z opinii.

 I tak sobie myślę, że nikt tak nie dowali kobiecie, jak druga kobieta. Fakt, to książka którą czyta się szybko, napisana bez częstego na naszym rodzimym rynku zadęcia, a temat jest popularny i chodliwy. Ale emocjonalnie to petarda, która otwiera oczy na problemy młodych kobiet, matek, zatrudnionych na umowach śmieciowych, jak żadna inna książka.

Bo pokochać centra handlowe oznacza pokochać tę szarość dnia codziennego, kiedy krążysz między kuchnią a dużym pokojem szykując obiad, wstawiając pranie, ścieląc łóżka, wycierając nosy marząc o choćby o chwili dla siebie. Kiedy świat spontanicznych imprez, egzotycznych podróży czy inspirujących wydarzeń kulturalnych podglądasz przez ekran komputera na Facebooku u koleżanek singielek.

W przeciwieństwie do wielu propozycji na rynku, książka Fiedorczuk jest uniwersalna, przeznaczona nie tylko dla dziewczyn zmęczonych małym człowiekiem, które marzą o chwilowej choćby ucieczce. To również lektura dla ich partnerów, przyjaciół, rodziców – pomaga zrozumieć punkt widzenia matki w sposób bardzo dosadny.

A te punkty widzenia są bardzo różne– znam dziewczyny, które mają trójkę, czwórkę dzieci, skupiają się tylko na nich, odnajdują się w tym i są szczęśliwe. Uwielbiają wspólne ozdabianie pierniczków, zabawy autkami i wypady do kina na bajki dla dzieci.

Znam takie, które kochają swoje dzieci nad życie, ale marzą o tym, aby od czasu do czasu zaszyć się gdzieś w ciszy albo wręcz przeciwnie – uciec jak najdalej z domu w gwar miasta, byle dalej od szkrabów.

Znam też takie, które nie odnajdują się w macierzyństwie kompletnie – są sfrustrowane, zmęczone, czują że życie im przez palce. To o nich jest książka Fiedorczuk.

A ja? Chyba jak wiele z nas jestem mieszanką wszystkich trzech typów. Uwielbiam brodzić z moim starszakiem po kałużach, rzucać się śnieżkami albo lepić pierogi. Zwiedziłam z nim cztery kontynenty, zabierałam go na fitness.Wciąż udaje mi się znaleźć przy nim czas na przynajmniej część swoich pasji. A jednak odliczam chwile do momentu, kiedy wreszcie zaśnie a każda minuta przed 23 jest dla mnie jak wygrany los na loterii. I czasem tęsknię za dawnym życiem, kiedy jedynym zmartwieniem było to,  z kim umawiamy się na piwo w sobotę wieczorem albo na co pójść do kina w niedzielę.

A czasem jest mi bardzo źle – kiedy przez kilka tygodni oglądam świat głównie przez szpitalną szybę a kontakt z ludźmi ogranicza się do zdawkowej wymiany zdań na komunikatorze. Kiedy nawet wyjście do dentysty wymaga długiego wcześniejszego zaplanowania i proszenia się o pomoc. Kiedy inni biorą udział w maratonach, latają balonem i zdobywają kolejne szczyty a ja… hmm… nauczyłam się gotować nową potrawę. Tak, zdecydowanie bywają czarne chwile, choć na szczęście one mijają.

Więc jak to jest z tym macierzyństwem? Moja babcia mówiła, że dzieci to „sto pociech i tysiąc utrapień”. I lepiej bym chyba tego nie ujęła. Ale przynajmniej nie jest nudno.

Jak pokochać centra handlowe [Natalia Fiedorczuk]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


"Jak pokochać centra handlowe" N. Fiedorczuk

Wydawnictwo: Wielka Litera
                                              
Liczba Stron:    287

Kategoria:         reportaż, obyczajowa





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz