Fani Jo Nesbo, w tym ja, długo czekali na ten film.
„Pierwszy Śnieg” przez wiele osób uważany jest za najlepszą część całej serii z
Harrym Hole (więcej o serii przeczytasz tu i tu). Faktycznie, książka trzyma w
napięciu jak mało który kryminał a rozwiązanie zagadki jest zaskakujące,
zwłaszcza dla tych, dla których nie jest to pierwsze spotkanie z autorem a głównych
bohaterów znają z wcześniejszych części.
Bardzo byłam ciekawa, jak twórcy filmu sportretują
Harry’ego, Rakel i Olega. Przez 11 części cyklu zdecydowanie można sobie
utrwalić w wyobraźni ich wizerunek i
wiedziałam, że trudno go będzie zastąpić. I trochę niestety tak było.
Obraz rozczarowuje – nie ma tej mocy co papierowa wersja
historii. Brakuje niezbędnego w thrillerach i kryminałach dreszczyku emocji. Być może jest to kwestia tego, że już idąc na
film wiedziałam, kto zabił. A może zmian i uproszczeń, które reżyser, Tomas
Alfredson, musiał wprowadzić aby skrócić fabułę, a które sprawiły, że niektóre
elementy wydają się nielogiczne i poprowadzone na siłę.
Nie udało pokazać się wszechobecnego strachu, który panował
w Oslo, kiedy grasował w nim morderca zwany „Bałwanem” ani napięcia, kiedy wydawało się że już już
dotarliśmy do właściwej osoby… Zupełnie
inaczej wyobrażałam sobie również Rakel – jakoś tak bardziej dystyngowanie.
Burkliwy Harry wypadł za to całkiem nieźle.
Jest kilka ładnych ujęć, pewnie dla nieznających historii
będzie również element zaskoczenia ale wszystko jest jedynie poprawne. I to
raczej na 3 z minusem niż 4, choć pomaga trochę gościnna obecność Vala Kilmera
na ekranie.
Jeżeli masz ochotę na niezły thriller z elementami kryminału
zdecydowanie bardziej polecam obecny na dużym ekranie od kilku dni „Śmierć
nadejdzie dziś”. Typowa pętla czasowa, jak w Dniu Świstaka – amerykańska
studentka, dodajmy że niezbyt sympatyczna,
budzi się w obcym łóżku w akademiku po przebalowanej nocy. Dzień, który
spędza nie różni się za bardzo od pozostałych nie licząc tego, że… wieczorem
zostaje zamordowana. A rano...znowu budzi się w obcym akademiku po przebalowanej
nocy i tak aż do momentu, kiedy odkryje kto jest jej oprawcą.
Nie jest to może wielkie i ambitne kino, kilka rzeczy jest
typowo po hollywoodzku naciąganych, ale jednak film wciąga. Momentami bawi,
momentami wzdrygamy się z niepokoju a rozwiązania domyśliłam się dopiero po ¾
seansu i do samego końca nie miałam pewności, że trafiłam. Więc nieźle, w
każdym razie na pewno lepiej niż u Alfredsona - historię Harry'ego zdecydowanie lepiej poznać w wersji papierowej, najlepiej
przeczytawszy wcześniej pierwsze książki z serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz