Van Gogh to jeden z najciekawszych impresjonistów - nie tylko ze względu na swoje dzieła, ale
przede wszystkim z uwagi na osobowość i życiorys. Mało który XIX wieczny
malarz pozostawił po sobie tyle listów i dokumentów, że jego bogate życie
można, i chce się odtwarzać krok po kroku. Dowodem niech będzie choćby to, że
biografia Holendra liczy prawie 1100 stron…
Kilka miesięcy temu pisałam o niezwykłej wystawie – Van Gogh Alive (zobacz tutaj). Tam, w formie prezentacji multimedialnej można
było poznać kilkaset dzieł Holendra a także przeczytać jego listy wymieniane z
rodzicami, bratem i przede wszystkim z Paulem Gauigen. Krótko potem na rynku
pojawiła się biografia mistrza a teraz w kinach króluje polsko-brytyjski film pt: „Twój Vincent”.
Czy warto się na niego wybrać?
„Twój Vincent” to animacja narysowana odręcznie
przez ponad 100 malarzy. Ożywili oni obrazy Van Gogha
sprawiając, że od strony wizualnej jest to jeden z najlepszych filmów, jakie
widziałam w życiu. Majstersztyk wciska w fotel.
Ale twórcy zadbali nie tylko o nasze oczy ale również uszy.
Twórcą ścieżki dźwiękowej do „Twojego Vincenta” jest Clint Mansell, twórca
muzyki do takich filmów jak „Requiem dla snu” (dla mnie najlepsza ścieżka
dźwiękowa w dziejach kina) czy „Czarny Łabędź”. W "Vincencie" również wspiął się na
wyżyny talentu. Perfekcyjnie dobrane dźwięki doskonale uzupełniają cały
obraz.
No dobrze, a o czym właściwie jest ten film? Rzecz dzieje
się rok po śmierci malarza. Jego przyjaciel z Paryża, listonosz, upiera się
przy doręczeniu do Teo Van Gogha listu od jego nieżyjącego już brata. W tym
celi wysyła swojego syna do malutkiej wioski Auvers, w celu odnalezienia adresata.
Fabuła to połączenie kryminału (główny bohater stara się
wyjaśnić zagadkę śmierci mistrza – czy na pewno było to samobójstwo i co go
popchnęło do tego czynu) oraz elementów biograficznych. Jaki obraz Vincenta
wyłania się z filmu? Bardzo niejednoznaczny. Dla jednych to wariat, dla innych
po prostu życzliwy człowiek a w końcu dla nielicznych – bardzo zdolny artysta.
Ale to nie treść jest najważniejsza w tym dziele. Twórcy
zdecydowanie najbardziej dopieszczają nasz zmysły wzroku i słuchu. Jest kilka
filmów, które zapamiętałam na zawsze właśnie ze względu na ich malowniczość.
Pierwszy to „Między piekłem a niebem” z Robinem Williamsem w roli głównej,
drugi to Katedra Tomka Bagińskiego a
trzeci to właśnie „Twój Vincent”. Możemy być dumni, że tę produkcję
współtworzyli Polacy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz