Jeszcze przez kilka dni w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie
można obejrzeć wystawę „Dali contra Warhol”. Dwóch nieprzeciętnych artystów –
obaj świadomi swojej wielkości, uwielbiający szokować. Spotkali się raz, w 1978
roku, na przyjęciu w Nowym Yorku. Na znak wzajemnego szacunku i uznania
wymienili się pocałunkiem.
Co jeszcze łączy tych
dwóch panów? W gruncie rzeczy nic i to jest pierwszy zgrzyt tej wystawy. Nie do
końca rozumiem ideę przeplatania prac Wharhola i Dalego i mam wrażenie że
pomysłodawcy również nie podołali zadaniu. Zgromadzony materiał jest na tyle
bogaty, że wystarczyłoby go na dwie oddzielne wystawy. I tak to powinno być
zrobione.
Czego możecie spodziewać się w Pałacu Kultury? To 70-cio
minutowa opowieść o twórczości obu artystów. Zaczynamy wstępem na temat ich
życiorysów z licznymi ciekawostkami. Czy wiesz, że hiszpański surrealista
marzył na początku o zostaniu kucharką, ewentualnie Napoleonem? Albo o tym, że
rodzice Andy’ego to imigranci z małej słowackiej wioski, położonej blisko
Polski?
Marylin Monroe |
Po tych rewelacjach natykamy się na salę z najważniejszymi pracami naszych bohaterów. Pokazano obrazy podkreślające nonszalancki styl Salvadora – nawiązujące zarówno do wiary jak i do sennych majaków. Naprzeciwko takich dzieł jak „Hiszpania” czy „Nieskończona Enigma” wiszą najsłynniejsze dzieła Warhola, czyli wizerunki Marylin Monroe z filmu Niagara w różnych wersjach kolorystycznych.
Początkowo zostały one przez krytyków uznane za kiczowate i
pozbawione wartości, jednak pop kultura pokochała je tak bardzo, że wkrótce zaczęły
powstawać analogiczne wersje portretów dla kolejnych sław. Swoich wizerunków w
wersji pop art doczekali się m.in. Elivis Presley, Liza Minnelli czy… Robert
Kennedy.
Wolnym krokiem przechodzimy do kolejnej sali – „Świątyni
zapachów”. Węch wg Dalego był najważniejszym ze zmysłów – najlepiej wyrażał
bowiem żądzę rozkoszy. Charakterystyczny kształt butelki w kształcie ust i
zapach jaśminu i róży zaklęty w środku znają chyba wszyscy. A jeśli nie, to
mogą poznać, bo perfumy sprzedawane są do dziś.
Prosto ze świątyni wchodzimy do środka… puszki Campbella.
Obecnie uznawana za apoteozę powiązania sztuki ze światem realnym, początkowo
obraziła krytyków i wywołała skandal kwestionując Wharhola jako artystę. Jednak
opinia recenzentów nie miała żadnego znaczenia dla miłośników nowojorczyka,
zupa stała się wręcz punktem zwrotnym w jego karierze.
Kilka kroków dalej poznajemy Helenę Diakonovą, czyli Galę Dali –
więlką miłość mistrza surrealizmu. Określał ją mianem nadkobiety, boginią
miłości, jedyną mitologiczną niewiastą naszych czasów. Tylko ona umiała
okiełznać jego lęki. Swoją miłość wyraża poprzez piękną statuatkę. Naprzeciwko
stoją jeszcze trzy inne rzeźby artysty, m.in. słynna „Greatness od Islam”.
Gala |
Tak mija nam pierwsze 30 minut wystawy – bardzo szybko, przepełnione atrakcyjnymi anegdotami. I nagle… prysły zmysły. Kolejne części zaczynają dłużyć się niemiłosiernie a niestety audioprzewodnika nie można przewinąć (co powinno być standardem). Przechodzimy przez salę filmową, oglądamy okładki płyt winylowych zaprojektowanych przez Warhola, trafiamy do pokoju stylizowanego na… Mae West z jej ponętnymi ustami i oryginalną grzywką.
Mae West by Salvador Dali |
Dowiemy się, skąd wzięła fobia Dalego dotycząca mrówek i czym właściwie była Fabryka założona przez Warhola. Wszystko jest bardzo ciekawe, ale trwa zbyt długo. Mnie druga część po prostu znudziła. I nie wynagrodziły jej nawet peruki nowojorczyka i brama z lizaków Chupa Chups, których logo zaprojektowane przez Katalończyka przetrwało bez zmian do dziś.
Zainteresowani mogą również kupić obrazy Salvadora Dali –
wystawione jest kilkanaście dzieł w
cenach od 600zł do 20000 zł.
A zatem – warto poświęcić te 70 minut czy nie? Na to pytanie
musisz odpowiedzieć sobie sam. Masz czas do końca tygodnia. Ja ze względu na
pierwszą część, nie żałuję. Wejścia zazwyczaj są o pełnych godzinach, bilet
wstępu to koszt 45zł, miejsce - Pałac Kultury i Nauki w Warszawie do 7.10. w
godzinach 9-19. Moja ocena to 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz