Czytasz książki -
jeżeli trafiłeś do mojego bloga, to prawdopodobnie więcej niż jedną rocznie.
Może pięć, dziesięć albo pięćdziesiąt? Czy zastanawiałeś się, co sprawia, że
niektóre z nich po prostu przelatują przez głowę a inne zostają w niej na
zawsze?
Ja np. doskonale pamiętam moment pierwszego spotkania z
Marquezem i wrażenie, jakie zrobiło na mnie „100 lat samotności” . Byłam
w ostatniej klasie liceum. Zaczęłam czytać około 21 i nie oderwałam się od książki aż do ostatniej strony mniej więcej około
6 rano. Nie mogłam przestać. Nigdy żadna inna lektura nie wciągnęła mnie do
tego stopnia. A jednak teraz, po latach, okazuje się, że właściwie nie pamiętam
jej treści.
Rozumiem, kiedy jakieś słabsze pozycje ulatują z pamięci –
to zupełnie naturalne, ale dlaczego stało się tak z utworem, który uznałam za
genialny? Trudno powiedzieć. Dlatego tak sobie myślę, że jeżeli przeczytałam
coś kilka, kilkanaście lat temu a nadal pamiętam treść, to znaczy że to lektura
naprawdę wyjątkowa, warta wspomnienia na blogu.
Nie ma tu książek, które pamiętam dzięki ekranizacjom lub
lektur szkolnych, które były maglowane tyle razy, że pamięta się je siłą
rzeczy.Ot, beletrystyka, ale wyjątkowa – taka, która zostaje w
głowie na zawsze. Z najdrobniejszymi szczegółami.
Pachnidło - Patrick Süskind
"Pachnidło." Patrick Suskind
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz
Liczba Stron: 253
Kategoria: Thriller
Mój nauczyciel niemieckiego polecił nam kiedyś dwie lektury: „Pachnidło. Historia pewnego mordercy.” Patricka Süskinda i „Wilka stepowego” Hermanna Hesse. Miałam wówczas jakieś 16 lat i obie pochłonęłam wręcz z wypiekami na policzkach. Ale teraz, po kolejnych 16 latach w pamięci pozostała tylko historia Jana Baptysta Grenouille – człowieka, który nie pachniał.
Bohatera „Pachnidła” wyróżniają dwie cechy: po pierwsze jest
jedynym bezwonnym człowiekiem na świecie. Każdy z nas ma jakiś zapach, którym
podświadomie przekazuje informację o sobie. Jeden dzięki wydzielanym przez
siebie oparom może być postrzegany jako wyjątkowo piękny, inteligentny, inny
wręcz przeciwnie. A co, jeżeli ktoś nie wydziela żadnego zapachu? Wówczas może
być właściwie… niewidzialny.
Drugi talent Jana Baptysty to niezwykły węch. Nikt tak jak
on nie potrafił wydzielić każdego ze składników danego zapachu i wyłuskać tylko
te dla siebie potrzebne. Dokładnie wiedział jaki zapach sprawi, że ktoś będzie
postrzegany jako wyjątkowo pewny siebie a jaki, że wręcz przeciwnie – jako
cnotliwa panna. I umiejętnie swoim talentem żonglował…
Na podstawie książki powstał całkiem niedawno film, ale
obejrzałam i nie zapamiętałam. Książka jest o wiele lepsza.
Kane i Abel - Jeffrey Archer
"Kane i Abel" Jeffrey Archer
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Wiesław Mleczko, Danuta Sękalska-Wojtowicz
Liczba Stron: 620
Kategoria: Powieść Obyczajowa
Chyba najmniej spektakularna z tych trzech wybranych, jednak ma w sobie „to coś”.
Chyba najmniej spektakularna z tych trzech wybranych, jednak ma w sobie „to coś”.
Tę pozycję podrzuciła mi ciocia na wakacjach gdzieś między pierwszą a drugą klasą liceum. Historia dwóch mężczyzn urodzonych tego samego dnia w 1906 roku, ale w zupełnie innym miejscu i okolicznościach. Pierwszy to William Kane – pochodzący z bogatej rodziny o tradycjach bankowych. Drugi, to podrzutek wychowywany przez przybraną matkę w małej polskiej wsi…
To mój ulubiony typ powieści – taki, w którym życie głównych
bohaterów poznajemy od narodzin aż do śmierci, być może dlatego ją
zapamiętałam. Przez kolejne 60 lat drogi tych dwojga przetną się wiele razy a z
efekty tych konfrontacji… no cóż.
Przy okazji nie brakuje tu historycznych wydarzeń: pierwsza
i druga wojna światowa, Titanic, kryzys
na giełdzie w latach 20-tych… Akcja toczy się szybko, niby książka grubaśna ale
do przeczytania w jeden-dwa wieczory.
Tato - William Wharton
"Tato" William Wharton
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Liczba Stron: 412
Kategoria: Powieść Obyczajowa
Rzadko kiedy wracam do książek. Jako dziecko – owszem, czytałam jedną lekturą wiele razy. Siesicka, Orzogowska czy Astrid Lindgren były ściochrane do granic wytrzymałości. Teraz, szkoda mi czasu na powtórki – jest tyle do przeczytania a tak mało czasu… „Tato” to jedyna lektura, po którą po wielu latach sięgnęłam ponownie. Nie dlatego, że jej nie pamiętałam – doskonale kojarzę, jak będąc jeszcze licealistką wyszperałam ją w osiedlowej bibliotece. Dwa lata temu nabrałam na nią ochoty ponownie. Nie dlatego, że jej nie pamiętałam – wręcz przeciwnie, wciąż kojarzyłam ją z najdrobniejszymi szczegółami. Byłam jednak ciekawa, czy teraz - jako dorosła, będę odbierała ją inaczej. I rzeczywiście tak było.
To powieść wielowymiarowa – pokazująca relacje ojciec-syn w
kilku pokoleniach, zmaganie się ze starością i z toksycznymi rodzicami. Ukazuje
jak zmieniamy się podczas kolejnych przystanków w podróży zwanej życiem. Jedna
z najlepszych książek, jakie miałam przyjemność trzymać w ręku. Być może
kiedyś, kiedy moje dzieci będą już dorosłe, sięgnę po nią ponownie. Ciekawe jak
pomyślę o niej wtedy?
A Ty wracasz do książek sprzed lat? Są takie, które zrobiły
na Tobie takie wrażenie, że pamiętasz je do dziś? Podziel się nimi ze mną,
chętnie po nie sięgnę i zrecenzuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz