Kiedy ostatnio zdarzyło Ci się
zarwać noc przez książkę? Ja ostatnio zarwałam trzy. I to nie przez wyjątkowy
reportaż, wciągającą klasykę czy spektakularną powieść a przez superdynamiczny
i wciągający kryminał Ove Logmansbo – „Prom”.
Zazwyczaj traktuję ten gatunek
trochę po macoszemu – jako odpoczynek po wysiłku intelektualnym, który mają
zapewnić bardziej ambitne lektury. Tym razem zostałam wciągnięta w intrygę bez
reszty i chyba powoli zaczynam ten rodzaj powieści doceniać. Ale po kolei.
„Prom” to trzecia książka z serii
Vestmannia, o pierwszych dwóch pisałam tutaj. Tym razem zaczyna się jak w
naprawdę dobry scenariusz do filmu katastroficznego – terroryści porywają
płynący z Danii na Wyspy Owcze prom a wraz z nim kilkuset pasażerów. Wśród nich
- Katrine, główną bohaterkę tej i poprzednich dwóch książek. Tymczasem na wyspie
znaleziono zmasakrowane ciało. Co to ma wspólnego z porwaniem?
Z zapartym tchem śledzimy losy
pasażerów, kibicujemy policjantce aby udało jej się dokonać niemożliwego –
uwolnić wszystkich z rąk terrorystów. Jednak kiedy nastawiamy się, że właśnie
trzymamy w rękach papierową wersję „Szklanej pułapki”, następuje całkowity
zwrot akcji. Powieść katastroficzna zmienia się w dynamiczną sensację. Kim
naprawdę są terroryści i o co im chodzi? Tego już nie zdradzę.
To pozycja momentami bardzo
brutalna – autor nie oszczędza swoich bohaterów nawet przez sekundę, dzięki
czemu wydarzenia zyskują na wiarygodności. Jest to zdecydowanie najlepsza
książka z całej serii – wciągająca, wartka fabuła, nagłe zwroty akcji i
nieoczekiwane zakończenie – czy może być coś lepszego dla wielbicieli tego
gatunku?
A co z tym wszystkim ma wspólnego
Remigiusz Mróz? No cóż… Okazuje się że najsłynniejszy polski pisarz kryminałów nabrał
wszystkich wymyślając bardzo wiarygodny pseudonim. Po wydaniu pierwszych dwóch
powieści nikt nie miał pojęcia, że Ove, podający się z Farera polskiego
pochodzenia to w rzeczywistości… nasz rodzimy autor.
Trzeba przyznać, że chwyt
marketingowy okazał się udany. Moda na skandynawskim autorów nie przemija,
zresztą słusznie – nadal pozostają moim zdaniem w czołówce najlepszych. A Ty
jak sądzisz?
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję wydawnictwu "Dolnośląskie",
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz