Od jakiegoś czasu polskie kino przeżywa renesans – to już
nie są czasy jedynie głupich komedii czy tanich sensacji. Pojawiają się coraz
ciekawsze propozycje, co zresztą widać na blogu – wszystkie recenzowane przeze
mnie ostatnio filmy były polskiej produkcji – choćby „Ostatnia rodzina” czy
„Sztuka kochania”.
Dzisiaj również o naszym rodzimym kinie, a konkretnie o
filmie „Pokot” na podstawie powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez
kości umarłych”. Tokarczuk współuczestniczyła też w tworzeniu scenariusza a
jeżeli za coś bierze się ona i Agnieszka Holland, to musi być dobrze. I było.
Książkę „Prowadź swój pług przez kości umarłych” czytałam 3
czy 4 lata temu – to było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i pokochałam ją
od razu. Bo Tokarczuk buduje zdania jak mało kto – jest to polszczyzna tak
piękna, że chce się ją smakować powolutku, godzinami. O dziwno, udało się to
przenieść do filmu – jedne z najlepszych fragmentów to te, kiedy prowadzona
jest narracja przez główną bohaterkę.
Trudno nie docenić długich,
okrągłych zdań, choć spotkałam się również z opinią, że sprawiają one, że film
jest sztuczny, ponieważ obecnie mówi się skrótowo i niechlujnie. Ja jednak
jestem za podnoszeniem poprzeczki – tylko słuchając i oglądając ludzi
wypowiadających się schludnie, możemy nauczyć się tego samego.
Atutem tego filmu są przede wszystkim niezwykłe obrazy –
piękne zdjęcia, świetny montaż i pokazany kawał niesamowitej przyrody,
momentami bardzo naturalistycznie, mrocznie,
w sposób wzbudzający wstręt, lecz jednocześnie zwiększający siłę
przekazu.
Podoba mi się zbieżność z książką – czytając ją dokładnie
tak wyobrażałam sobie głównych bohaterów – Duszejko i Matogę (swoją drogą
fantastycznie było po latach zobaczyć na dużym ekranie Wiktora Zborowskiego).
Wobec całości trudno mi jednak pozostać w całości
bezkrytyczną – mam bowiem problem z przekazem moralnym, zarówno filmu jak i
książki. Ukazano w nich postaci czarno-biało – dobrzy ludzie dbający o przyrodę
(ok, być może główna bohaterka jest ekscentryczna i lekko niezrównoważona, lecz
to jednak od początku do końca postać, którą mamy odbierać jako jednoznacznie dobrą) i źli myśliwi,
dla których jedyną słuszną karą jest śmierć.
Mimo całej mojej sympatii do naszych braci mniejszych,
trudno mi porównać zabicie człowieka do polowania na sarnę a w książce i filmie tak jest to ujęte. Morderstwa zostają usprawiedliwione.
Drugi zarzut, to pokazanie obrońców przyrody jako
ekscentrycznych, niedostosowanych do życia ludzi. Agresywne i histeryczne zachowania Duszejko
i brak kogokolwiek, kto zrównoważyłby to podejście merytorycznymi argumentami
sprawia, że na zagładę zwierząt patrzymy z przymrużeniem oka i razem z
pozostałymi mieszkańcami wsi kiwamy z politowaniem głowami nad niestabilną
emocjonalnie ekolożką . A przecież kłusownictwo jest realnym problemem, nad którym warto się pochylić.
Wybór między książką a filmem zazwyczaj jest dla mnie prosty
i w przypadku "Pokotu", mimo całego wizualnego piękna, jakie uchwyciła Holland,
tutaj jest tak samo – zdecydowanie wybieram papierową wersję historii. Każde
zdanie napisane przez Tokarczuk to małe dzieło sztuki i nawet najpiękniejszy obraz nie jest w stanie im dorównać. Ale na szczęście w tym przypadku, możesz
mieć i jedno i drugie, co zdecydowanie polecam.
Prowadź swój pług przez kości umarłych
Olga Tokarczuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba Stron: 318
Kategoria: Powieść obyczajowa, kryminał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz