6 listopada 2016

Wołyń - film który łączy czy dzieli?


Smarzowski

Kilkanaście dni temu pisałam, że są obecnie w kinach dwa polskie filmy, które naprawdę warto zobaczyć: „Ostatnia rodzina” Matuszyńskiego i „Wołyń” Smarzowskiego. Na temat obrazu o Beksińskich przeczytacie tu, natomiast dzisiaj kilka słów o drugim filmie.

Smarzowski przyzwyczaił widzów do mocnego kina. „Wesele”, „Dom zły”, „Pod mocnym Aniołem” i najlepsza ze wszystkich „Róża”, to pozycje obowiązkowe dla każdego kinomaniaka. Bezkompromisowość w przedstawianiu rzeczywistości, ponury realizm i czysta gra na emocjach – pozbawiona jakichkolwiek fałszywych nut - to znaki firmowe tego reżysera.

Smarzowski

Wszystkie te atuty posiada film "Wołyń". Zaczyna się sielankowo – od wesela pary polsko-ukraińskiej. I choć widoczne są drobne niesnaski i starcia, jak to między sąsiadami, wydają się na pozór niegroźne. Przychodzą jednak lata 40-te a wraz z nimi okupacja rosyjska, potem niemiecka. Wystarcza niewielka iskra, by podpalić lont.

Nacjonalizm nabiera siły - podsycany przez kościół i tłuszczę, zaczyna sprawiać, że sąsiad gotów jest zamordować sąsiada, brat – brata. Aż w końcu przychodzi rzeź – pokazana w sposób tak brutalny jak tylko można.

Smarzowski

Obraz przedstawia tę historię oczami z perspektywy młodej Polki – Zosi. Z każdą kolejną sceną zostaje ona poddawana cięższym próbom a my zastanawiamy się, jak wiele jest w stanie znieść pozornie eteryczna dziewczyna.

Film nie jest pozbawiony wad. Moim zdaniem, mimo deklaracji Smarzowskiego, że ma być to swego rodzaju most umożliwiający porozumienie między Polską a Ukrainą w tym temacie, przedstawił on bohaterów dramatu bardzo jednostronnie. Mamy inteligentnych, honorowych polskich żołnierzy i brutalne, prymitywne bandery z Ukrainy.

Smarzowski

Oczywiście nikt, łącznie ze stroną ukraińską, nie ma wątpliwości, że wina w tym konflikcie nie była rozłożona równo, co widać nawet po liczbie zamordowanych po obu stronach (od 35 do 60 tysięcy Polaków i od 2 do 3 tysięcy Ukraińców), wciąż jedna uważam, że takie pokazanie dysproporcji zachowań nie sprzyja wyciszeniu konfliktu.

To jednak moje jedyne zastrzeżenie. Daję temu filmowi 9/10 a Smarzowskiego ogłaszam mistrzem w pokazywaniu naszej trudnej historii – tej części, o której większość ludzi boi się wspominać. Po mistrzowskiej „Róży”, to kolejna Pozycja Obowiązkowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz