„Wielkie rzeczy się dzieją, gdy ludzie spotykają się z górami”
William
Blake
Dawno nie opisywałam żadnej książki podróżniczej, a przecież
to jeden z moich ulubionych gatunków. Czas więc to nadrobić. Dzisiaj coś wyjątkowego – dla miłośników wspinaczki, ale nie tylko.
Na tę pozycję trafiłam szukając książek z dziedziny mindfulness.
Zainspirowana „Jestem tu i teraz”, o której pisałam tutaj, postanowiłam poszukać
innych pozycji na ten temat. "I na co Ci te góry" Anny Lichoty bardzo przypadła mi do
gustu już od pierwszych stron.
fot. Anna Lichota |
Autorka jest bardzo nietuzinkową osobą. Na co dzień
pracuje w korporacji, realizując się jako menadżer wysokiego szczebla.
Pracowała w 16 krajach świata co i rusz zmieniając miejsce zamieszkania.A w wolnych chwilach… wspina się na najwyższe
szczyty świata. Jako trzecia Polska zdobyła koronę ziemi. I o tym jest ta opowieść.
Każdy rozdział to kolejny szczyt. Zaczyna się
delikatnie – od Kilimandżaro, potem również relatywnie prosty do zdobycia
Elbrus. Schody zaczynają się później – Aconcagua, McKinley, Piramida
Carstensza, Mount Vinson na Antarktydzie (historia chyba najbardziej egzotyczna
ze wszystkich) i na samym końcu wisienka na torcie czyli Everest.
Podróżniczka opisuje swoje przygody z ogromną dokładnością. Mówi
jaki sprzęt zabrać, jak się zorganizować, ale także jak sobie radziła na
wysokości np. z miesiączką czy potrzebami fizjologicznymi. Całość opisana jest tak sugestywnie, że czytając
kolejne rozdziały czujemy ból pleców, ciężar plecaka czy przejmujące
zimno.
fot. Anna Lichota |
Ale… co to wszystko ma wspólnego z mindfulness? Otóż okazuje
się, że bardzo wiele. Jak mówi sama Anna: „Wspinaczka jest dla mnie nie tylko
sposobem spędzania wolnego czasu, to przede wszystkim szkoła charakteru, z
której korzystam w życiu prywatnym i zawodowym”.
Wszystkie wyprawy to dla autorki okazja do medytacji i
zastanowienia się nad własnym charakterem. Każdy z rozdziałów kończy się
refleksją nad nowo zdobytą umiejętnością, ale nie w zakresie fizycznym a
właśnie emocjonalnym.
Po jednej z wypraw Lichota poczuła, że nauczyła się brać całkowitą odpowiedzialność za własne decyzje, po innej – dawać bez
oczekiwania czegokolwiek w zamian. Przestała porównywać się z innymi a
pewności siebie poszukuje jedynie w sobie. Na szczytach zostawiła fałszywą
dumę i ego.
Pięknie ujęła to w jednym z wywiadów:
„Zdałam sobie sprawę, że góry uwolniły we mnie tę prawdziwą
Anię, nie tę ukształtowaną przez otoczenie. Doszłam do prawdy o sobie, ale
też o życiu i o tym, że nie ma nawet białych kłamstw – na
Antarktydzie uświadomiłam sobie, że trzeba być zawsze szczerym, bo jakiekolwiek
zatajenie prawdy może doprowadzić do tragedii. Jeśli idziemy w grupie,
a ja nie powiem, że potrzebuję postoju, rozgrzania, że boli mnie stopa czy
ręka, reszta grupy i tak na tym ucierpi – dojdzie do odmrożeń
i będzie trzeba mnie ratować. Tam, na górze, nie ma miejsca na zgrywanie
bohatera, trzeba rozpoznać własną słabość i przyznać się do niej.”
Na składowe sukcesu, jakim jest zdobycie wymarzonego szczytu, podobno tylko w niewielkim stopniu składa się siła fizyczna. Tak naprawdę liczy się charakter – determinacja ale i szacunek
do natury. Dlatego jeżeli masz chęć wybrać się na górską wyprawę życia, ale się
boisz, sięgnij po tę książkę. Po przeczytaniu od razu pobiegniesz się pakować.
"No i na co Ci te góry" Anna Lichota
Wydawnictwo: Świat książki
Liczba Stron: 304
Kategoria: Podróżnicze
0 komentarze:
Prześlij komentarz