Białystok. Biała siła, czarna pamięć. - Marcin Kącki
Wydawnictwo: Czarne
Liczba Stron: 288
Kategoria: Reportaż
„Kto nie pamięta historii skazany
jest na jej ponowne przeżycie” – George Santayana. Jakże do bólu prawdziwe są
te słowa. Dziś przedstawiam Wam książkę o mieście bez tożsamości, bez pamięci –
o Białymstoku.
W stolicy Podlasia byłam 5 lat
temu – nowy rynek, kawiarnie, Pałac Branickich. Pięknie jak z obrazka, właściwie,
aż za bardzo. Bo Białystok świeżą kostką brukową wymazuje swoją zawiłą przeszłość,
do której dokopać się jest coraz trudniej.
„Białystok. Biała Siła, Czarna Pamięć”
Marcina Kąckiego to kolejny nominowany do nagrody NIKE reportaż, który polecam
na blogu. Poprzedni to „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość.” Katarzyny
Surmiak-Domańskiej. Tematyka podobna, tylko że o ile od wydarzeń opisanych
przez Domańską dzielił nas ocean, o tyle Kącki opowiada bolesną prawdę o
Polakach – antysemitach, neonazistach, narodowcach. Dlatego to takie trudne.
Podróżując po Podlasiu
dziennikarz gromadzi wywiady i dzieje osób z bardzo różnych kręgów. Jego
interlokutorami są księża, politycy, młodzież z neonazistowskich bojówek,
kibice, profesorowie i zwykli ludzie stojący po dwóch stronach barykady z
dwiema kompletnie różnymi wizjami Polski.
Jedna z najbliższych memu sercu
historii to rozdział o Ludwiku Zamenhofie – sama chodziłam do liceum im.
Zamenhofa, uczyłam się Esperanto. Ale dla narodowców nie ma znaczenia sama idea
języka, który łączyłby ludzi całego świata. Liczy się jedynie to, że Zamenhof
był Żydem, więc jego język to zapewne spisek Syjonistów. Lepiej więc
zlikwidować pomniki i centra kultury jego imienia, zakopać i zapomnieć.
To zresztą nie jest problem
jedynie tego miasta. W mojej rodzinnej Łodzi próżno szukać choćby małej uliczki
nazwanej imieniem Poznańskiego,
Scheiblera, Greyera czy Silbersteina. A przecież to właśnie im to miejsce
zawdzięcza swój rozwój – zanim się pojawili było jedynie małą wioską pod
Zgierzem. Dlaczego więc się o nich nie pamięta?
Ten reportaż to niełatwa lektura.
Podobnie jak „Pokłosie” czy „Ida”, jest on próbą zmierzenia się z bolesnymi
wydarzeniami, od których mieszkańcy Podlasia odwracają oczy. Nikt nie chce
pamiętać spalonych stodół w Jedwabnem, na szybko zajmowanych pożydowskich
mieszkań w Białymstoku, zburzonych sklepów czy synagog.
Żyjemy w Polsce, w której
bohaterami ojczyzny stają się Żołnierze Wyklęci, jak np. Romuald Rajs „Bury” -
odpowiedzialny za mordy i masakry na ludności cywilnej, a za prawdziwych patriotów uważają się ludzie
noszący na rękach tatuaże w kształcie swastyki.
Ta pozycja nie mogła trafić na
lepszy moment. Teraz, gdy usiłuje się napisać historię na nowo – bez Wałęsy, Geremka
czy Bartoszewskiego za to z bombą na pokładzie Tupolewa – każdy powinien
sięgnąć po tę lekturę. Bo tylko pamiętając możemy uczyć się na błędach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz