Obiecałam Ci tydzień z klanem Stuhrów, więc słowa dotrzymuję. W środę mogleś przeczytać o świetnym przedstawieniu w reżyserii pana Jerzego (kto nie czytał, ten niech szybciutko zagląda tu) a dziś będzie o panu Maćku. To jeden z moich ulubionych polskich aktorów (chociaż numerem jeden ze specjalnym miejscem w serduszku jest zawsze Marcin Dorociński), ale także świetny kabareciarz i felietonista. I właśnie z zamiłowania do tekstów pisanych Stuhra sięgnęłam po jego książkę. Polecam ją i Wam.
Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności
Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką
Wydawnictwo: Znak
Liczba Stron: 384
Kategoria: Autobiografia
„Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności” to wywiad rzeka Beaty Nowickiej z aktorem. Z okładki spogląda na nas trochę naburmuszony, ubrany na czarno człowiek, który nic a nic nie przypomina tego wesołka z filmu „Chłopaki nie płaczą”. Jednak pierwsze wrażenie okazuje się mylne. Już od rozdziału numer 1 wiem, że to będzie jedna z tych krzepiących rozmów, które dają nadzieję, że są wśród nas jeszcze ludzie inteligentni, utalentowani a jednocześnie tak po ludzku normalni.
Młody Stuuuuhr :) |
Na tę pozycję składają się dwie różne formy: pierwsza to
sesja pytań i odpowiedzi. Ale jeżeli łudzisz się, że poznasz dzięki nim aktora
od bardziej prywatnej strony, ploty, ploteczki, te sprawy - srogo się
zawiedziesz. Jeżeli szukasz takich wrażeń, sięgnij raczej po rozmowę z Nergalem
(recenzję znajdziesz tu). Ta książka to nie Pudelek czy inna Gala służąca do
autopromocji.
Lektura skonstruowana jest tak, że każdy rozdział to swego
rodzaju podziękowanie dla jakiegoś mistrza -
kogoś, kto Stuhra ukształtował. Dowiemy się więc o zasługach jego dziadka,
nauczyciela fortepianu i dyrektora szkoły, Kieślowskiego, Jandy, Globisza i
wielu innych osób. Nie ma tu megalomanii, sprzedawania siebie. Jest za to błyskotliwy
człowiek, który opowiada o swojej drodze zawodowej i ludziach, którzy go
ukształtowali.
„Stuhrmówka” została wydana w 2015 roku, więc siłą rzeczy wiele miejsca w niej poświęcono „Pokłosiu” . To bardzo głośne dzieło, po którym Stuhr zebrał niezłe cięgi. Dla mnie to bardzo dobry kawałek kina – pamiętam, że po wyjściu z naszego łódzkiego Charliego poszliśmy z Bartkiem na długi spacer Piotrkowską i – co rzadko – gadaliśmy o filmie jeszcze dobrą godzinę. Zrobił na nas gigantyczne wrażenie. Afera jaka rozpętała się wokół obrazu wpłynęła w pewnym stopniu nie tylko na karierę aktora, ale również na jego życie prywatne – dziennikarze nie dawali mu wtedy normalnie żyć. Stuhr przytacza wiele ciekawych rozmów i spotkań z ludźmi z tego okresu – dla mnie najciekawsza była z wizyty w szkole. Ale nie będę zdradzała szczegółów, sami przeczytajcie.
Komu polecam tę pozycję? Chyba najprzyjemniej będzie się ją
czytało 30-40 latkom, którzy pamiętają pana Maćka jeszcze jako Kubę z kultowych
już „Chłopaków, nie płaczą”. Tam był
jednak tylko tłem dla Zbrojewicza, Łazuki czy Pazury. Przyjemnie patrzeć, jak z
nieopierzonego „młodego Stuhra” wyrasta dojrzały aktor, grający naprawdę
wymagające role.
PS. Wszystkie zdjęcia pochodzą z książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz