zaczynają śpiewać, tańczyć a potem znowu
wracają do swoich zajęć. No cóż, dla mnie w tym właśnie tkwi urok tego gatunku
filmowego. Muzyka to nie jest mój konik – nie znam się na niej prawie wcale, na
palcach jednej ręki policzę liczbę samodzielnie kupionych w życiu krążków czy
kaset magnetofonowych. Mam kilka ukochanych polskich i zagranicznych
wykonawców, sporo słucham radia więc rozpoznam najczęściej grane głosy, jednak
żeby przyjść do domu i tak po prostu słuchać muzyki? Włączyć kanał muzyczny?
Nigdy. Zdecydowanie wolę ciszę. A jednak mimo to, musicale uwielbiam – śpiew
nie tylko mi nie przeszkadza ale wręcz odwrotnie – pogłębia odbiór danego
dzieła, wzmacnia przekaz. Nadszedł więc czas, bym podzieliła się z Wami moimi ulubionymi dziełami tego gatunku
Skrzypek na dachu
źródło: www.alekinoplus.pl |
Absolutny numer jeden wśród musicali. Zasłużony zdobywca
trzech Oskarów. Chyba każdy z nas
przynajmniej raz w życiu zanucił: „Gdybym był bogaty…”. Ale po kolei...
Przenosimy się w czasie do początków XX wieku do
Anatewki - małej żydowskiej wioski na terenie Rosji (tak
tak, to nie tylko nazwa sieci restauracji).
Poznajemy historię mleczarza Tewje i jego rodziny - żony i trzech córek. Każda z nich
dorastając łamie kolejne rodzinne tradycje. Na jakie kompromisy jest w stanie
pójść ortodoksyjny Żyd z miłości do córek?
Film, który śmieszy, wzrusza, zmusza do myślenia. Czym jest
tradycja? Kim my jesteśmy bez naszych zwyczajów? Jak daleko możemy się „nagiąć”
aby się nie złamać? Miłość do tego filmu wyssałam chyba z mlekiem matki a
kaseta z jego muzyką towarzyszyła mi od kołyski. Trudno więc wybrać mi mój
ulubiony utwór – każdy ma swój urok i magię. Na pewno wśród najpiękniejszych
trzeba wymienić: „Do you love me”, w którym Tewje i Golde będący 25 lat
małżeństwem po raz pierwszy w życiu wyznają sobie miłość, oraz „Little Bird,
Little Chavele” - dla mnie zawsze
najbardziej wzruszający moment filmu.
Och… szczerze mówiąc nawet pisząc o tym filmie i
przypominając go sobie kawałek po kawałku nabrałam ochoty, by zobaczyć go po raz
kolejny. Moim zdaniem jest on w pierwszej 10 najlepszych filmów jakie
kiedykolwiek zostały zrealizowane. Mądry, ponadczasowy, kultowy. Jeżeli będziecie mieli okazję zobaczyć "Skrzypka na dachu" w
wersji teatralnej – również gorąco polecam. Do tej pory jest grany bardzo
często na deskach teatrów muzycznych całego kraju.
Hair
Podobnie jak w Skrzypku na dachu, również tutaj
najistotniejsze dla fabuły jest tło historyczne. Akcja dzieje się bowiem w
latach 60-tych XX wieku w czasie gdy w USA trwała wojna w Wietnamie. Musical to
swego rodzaju protest dzieci kwiatów przeciwko konfliktom zbrojnym, ale również walka o
swobodę obyczajów i równość klasową czy rasową. Jako pierwszy w historii
rockowy musical, przez długi czas był uznawany za kontrowersyjny. Czas pokazał
jednak, że treść się obroniła – do tej pory jest to jeden z najczęściej
granych musicali na świecie. Popularność zyskał również film Miloša Formana, który
gorąco Wam polecam. Ulubiony utwór? To
akurat łatwe: „Let the Sunshine In”.
Grease
Na 30 lat to ona na pewno nie wygląda... źródło: Youtube |
Włosy są niezwykle istotnym elementem wyglądu, ba często
pozwalają nam wręcz zamanifestować swoje poglądy. Nie dziwota więc, że są tak często wykorzystywane w filmach. Poprzedni omawiany musical nosił nawet tytuł: „Hair”, teraz mamy „Grease”, czyli brylantynę lub też jak kto woli, pomadę do
włosów, która była modnym dodatkiem do chłopięcych fryzur w Stanach w latach
50-tych.
To lekkie libretto o życiu grupy przyjaciół w ich ostatnim roku
szkolnym - pierwszych miłościach,
rozczarowaniach, dorosłych decyzjach. W wersji kinowej role główne grają John Travolta – jeszcze
piękny i młody, oraz Olivia Newton John, która podczas kręcenie filmu miała 30
lat! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przekonująco wcieliła się
w rolę maturzystki. A myślałam, że to ja wyglądam całkiem młodo…
Muzykę z tego obrazu znają chyba wszyscy - jest bardzo często grana w radiu czy na imprezach. Mój ulubiony utwór to "You're the One That I Want". Mam też ogromny sentyment do
“Hopelessly devoted to you”. Polecam
również filmiki na Youtube z 2010 roku gdzie cała ekipa Grease spotyka się
ponownie po ponad 30 latach i wspólnie odtwarzają na scenie "Summer nights" - genialne.
Evita
Argentyna była oburzona – ich ukochaną, najwspanialszą ,
prawie uznaną za świętą przywódczynię ma zagrać niemoralna Madonna? Były protesty bojkoty, ale zdały się na nic. A
ona… zagrała i poszło jej naprawdę nieźle – zarówno aktorsko jak i muzycznie
(piosenka „You must love me” z tego filmu zdobyła Oskara). Lubię ten obraz
właśnie ze względu na główną rolę – Eva Peron Alana Parkera ma charyzmę, tupet
i jest bardzo wiarygodnie skonstruowaną postacią. Wśród tych nielicznych
kupionych przeze mnie kaset magnetofonowych była również właśnie ścieżka dźwiękowa do
Evity.
Ulubiony utwór: “I'd
Be Surprisingly Good for You” – obiecanki cacanki Evy i Juana, a także “On This
Night of a Thousand Stars” – sama nie wiem czemu, ale mam do tego utworu
słabość.
Chicago
Widziałam ten musical w dwóch wersjach: oczywiście filmowej
z Catheriną Zeta Jones (która nota bene podczas kręcenia była w ciąży – świetna
forma, nic po niej nie widać) a drugą na Broadwayu. Uwierzcie, nie ma
znaczenia, jak świetnie zagrane są sceny filmowe – zobaczenie przedstawienia na
żywo to dopiero przeżycie.
Chicago to historia kobiety, która trafia do więzienia za zabicie kochanka. Tam
stara się zawalczyć o wolność ale również o wpływy… Zaletą wersji kinowej jest przede wszystkim
wspomniana wcześniej Zeta-Jones. GENIALNA – zdobyła zresztą Oskara za najlepszą
rolę drugoplanową. Łącznie film zgarnął 6 statuetek.
Ulubione
utwory: „Cell block tango” i fantastyczne “When you’re good to mama”.
Mamma Mia
Meryl Streep to królowa i wszystko czego się dotknie zmienia w złoto - nawet piosenki Abby. Jeden z tych musicali, po których wychodzimy czując się młodziej, lżej, z radością i optymizmem w sercu. Komedia, na której naprawdę będziecie się głośno śmiać. Wersja kinowa jest fantastyczna właśnie dzięki wspomnianej Meryl jak i dzięki panom: Colin Firth i Pierce Brosnan pokazali talent aktorski jak w mało której produkcji. Właśnie za to kocham musicale - wydobywają z ludzi talenty, których Ci nie mogliby pokazać w innych gatunkach. No co gdzie jeszcze trzech dorosłych facetów mogłoby wskoczyć w cekiny, koturny i odtańczyć szalony taniec jak z Gorączki sobotniej nocy?
Co tu mamy? Wesele na głowie, trzech domniemanych ojców panny młodej, matka i jej szalone przyjaciółki... a wszystko to przy dźwiękach Abby, której po tym musicalu już nigdy nie będziecie słuchać jak kiedyś. Ulubiony utwór? "The winner takes it all"
Halo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy
A co, miejsce dla polskiego dzieła też musi znaleźć się na liście. W wersji filmowej fantastyczna obsada: młodziutcy Fronczewski i Kownacka grają z mistrzami: Kobuszewskim, Michnikowskim, Kwiatkowską, Wiśniewską. Sama obsada jest gwarancją doskonałej jakości. Pan Szpicbródka kupuje teatr. Oficjalnie, bo ma taki kaprys i duże pieniądze. Tak naprawdę... sami zobaczcie. To właśnie z tego musicalu pochodzi słynna piosenka "Nogi nogi nogi roztańczone". Mój ulubiony utwór to walczyk z tekstem Agnieszki Osieckiej "Kto tak ładnie kradnie jak on" śpiewany przez Anitę, czyli Gabrielę Kownacką.
Nawet jeżeli nie lubicie musicali, zobaczcie przynajmniej
jeden z powyższej listy, może przekonacie się do pozostałych? Oprócz powyższych, są jeszcze dwa, na które
chciałabym zwrócić Waszą uwagę. Są znacznie słabsze jeżeli chodzi o fabułę,
jednak każdy z nich ma w sobie coś…
Nine
Film z najlepszą obsadą na świecie. Daniel Day-Lewis i najpiękniejsze,
najzdolniejsze aktorki świata: Penelope Cruz (nagrodzona za ten film Oskarem),
Sophia Loren, Nicole Kidman, Marion Cotillard,
Judi Dench… Chociażby dla nich warto zobaczyć ten film. I dla Fergie, której
mistrzowskie wykonanie „Be Italian” to najbardziej ożywczy fragment musicalu.
Mouiln Rouge
Ten film warto zobaczyć dla jednego aktora – Jacek Koman i
jego interpretacja Roxanne zapadną Wam na pamięć na długo. A jeżeli nie macie ochoty tracić przeszło 2
godzin, znajdźcie sobie ten fragment na youtube – warto. Niestety to chyba
jedyna taka perełka w filmie, jest za to kilka naprawdę żenujących wykonań –
najgorsze to chyba „Like a virgin”. Na
uwagę zwraca również interpretacja piosenek, którą uważam za jedną z
najlepszych w dziejach muzyki: „Show must go on”. Co ciekawe, twórcom tak udało
się ją pokazać w filmie, że interpretacja całkowicie odcina się od tej
Freddiego Mercurego, a to trudne. Niestety film jako całość jest bardzo tandetny i nudny a główny bohater to strasznie irytujący laluś.
Być może zdziwi Was, że wśród pierwszej siódemki nie ma „West side story” – 10 oskarów i opinia
„najsłynniejszego musicalu w dziejach kina” zobowiązuje. Ale ja nie lubię tego
filmu – nie podoba mi się muzyka a historia, jest jak wszystkie o Romeo i
Julii, w jakimkolwiek czasie i miejscu by się nie działy. Nie polecam.
Musicale oglądam namiętnie, ale na pewno co najmniej jeden przede mną – „Koty” Andrew Lloyda Webbera. Widzieliście? Być może wrócą jeszcze do teatru Roma a wtedy
się wybiorę, podobno był świetny. A tymczasem odpalam sobie płytę i nucę…If I
were a rich man… dababababadyludyludyludaj….
A jaka jest Wasza top lista?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz