Ostatnia prowokacja - Louise Lee
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumaczenie: Aleksandra Wolnicka
Liczba Stron: 456
Kategoria: Kryminał
Bezczelna, wyuzdana, zbyt pewna siebie hedonistka, do tego
wściekle inteligentna. Przypomina mi moje przyjaciółki. Od razu ją polubiłam, bo w głębi serca to
dusza człowiek. O kim mówię? Poznajcie
panią detektyw Florence Love, dla przyjaciół po prostu Flo.
Sięgałam po tę książkę z lekką obawą. Okładka sugerowała mi
kolejną ciamajdowatą bohaterkę w stylu Bridget Jones, której głównym celem jest
znalezienie męża i ewentualnie przy okazji
rozwiązanie zagadki detektywistycznej. Nic bardziej mylnego. Florence nie
ma z bohaterką Helen Fielding nic wspólnego, jest wręcz jej przeciwieństwem.
Jest błyskotliwa, atrakcyjna, odważna, niezależna. Nie da sobie w kaszę
dmuchać. W życiu kieruje się niezliczoną liczbą zasad. Ma brata z zespołem
Aspergera, duży tupet i, jak sama o sobie mówi, ego dorównujące wielkością
Ameryce Południowej. Nie ma złudzeń – wie, że w życiu o wiele bardziej niż
dobroć i szczerość przydają się cynizm, szyderstwo czy wyrachowanie. Od kilku
lat prowadzi z powodzeniem biuro detektywistyczne specjalizujące się w
prowokacjach. Na życzenie niepewnych, zazdrosnych żon, narzeczonych i dziewczyn,
wabi mężczyzn w zasadzkę zdobywając dowody usiłowania zdrady. Pewnego dnia
dostaje zlecenia usidlenia bardzo znanego i niezwykle przystojnego muzyka. W
tym samym czasie Flo zaczyna śledzić pewien tajemniczy blondyn. Jak skończy się ta historia? Gwarantuję,
będziecie zaskoczeni.
Nie jest to kryminał z prawdziwego zdarzenia w stylu Agathy Christie czy nawet Jo Nesbo. Jest jednak tajemnica do rozwiązania - wątek matki głównej bohaterki, która zaginęła gdy ta miała zaledwie 8 lat. Ta sprawa będzie zapewne osią kolejnych książek serii.
Louise Lee – autorka tej pozycji była kiedyś nauczycielką
geografii. Znudzona niesieniem kaganka oświaty postanowiła jednak zmienić profesję
i… została prywatnym detektywem.
„Ostatnia prowokacja” to początek serii z Florence Love, ale zakończenie
sugeruje, że będą kolejne części. Nie mogę się doczekać.
Jeżeli dla Was prawdziwą literaturą jest jedynie Hemingway,
Bukowski czy Hłasko, nie sięgajcie po tę lekturę. Jeżeli jednak chcecie wrzucić na luz i macie
ochotę na dawkę naprawdę dobrego angielskiego humoru (takiego w stylu „4 wesela
i pogrzeb”), lekkie pióro i inteligentny, cięty dowcip – pokochacie tę książkę.
Główna bohaterka może całkowicie pogrzebać lekturę (zobacz „Dziewczyna zpociągu”) ale może wręcz odwrotnie –dodać jej +100 do atrakcyjności. Tak właśnie jest w
tym przypadku. Książka jest świetna, bo Florence to równa babka. Pójdźcie więc za radą autorki, która w
podziękowaniach pisze: „Nie czytajcie tej książki z czerwonym mazakiem w dłoni.
Za to kieliszek wina będzie jak najbardziej ok”.
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz