28 marca 2016

Jesus Christ Superstar czyli 3 najlepsze filmy na Wielkanoc

Monty Python
Źródło: Filmweb


Wierzący czy nie, żyjemy w kraju, w którym 90% społeczeństwa w ostatnich dniach zasiadło przy stole i podzieliło się jajkiem. Wielkanoc to według Kościoła najweselsze święto w roku.  Moim zdaniem od śmierci radośniejsze są narodziny, ale choć logiki Kościoła nie zrozumiem, to kłócić się nie zamierzam. Dla mnie Wielki Tydzień to przede wszystkim zwiastun końca pluchy i oznaka, że zbliża się lato – moja ulubiona pora roku.
 
Jeżeli chcecie w ten świąteczny czas uraczyć się jakimś szczególnym filmem, przedstawiającym życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, wybór jest ogromny.  Na ten temat powstało setki, ba pewnie tysiące dzieł. Jak wśród nich wybrać to najlepsze - interesujące, zaskakujące, być może zabawne? Sprawa jest prosta - po prostu przeczytajcie poniższy post. 


Ostatnie kuszenie Chrystusa – reż. Martin Scorsese


O tym filmie pisałam już kilka lat temu tutaj, więc nie będę się długo rozwodzić na jego temat. Obraz jak żaden inny pokazujący ludzką naturę Mesjasza (w tej roli absolutnie fantastyczny William Defoe) i Apostołów – grzesznych, pełnych wątpliwości i strachu. Przez wielu uznany za obrazoburczy, dla mnie wręcz przeciwnie – przybliżający Jezusa jak żaden inny film. 

William Defoe
Genialny William Defoe w roli targanego wątpliwościami Jezusa

Ben Hur – reż. William Wyler


Film legenda. Arcydzieło z 1959 roku długo pozostawało jedynym obrazem, który otrzymał aż 11 Oskarów (dorównał mu wiele lat później Titanic, o czym pisałam tutaj).  Jezus Chrystus, choć odgrywa kluczową rolę w życiu głównego bohatera, pokazywany jest tutaj zawsze z oddalenia, zwrócony do widza plecami.  To opowieść o zdeptanej przyjaźni, zemście i sztuce pokory. Mimo, że minęło już prawie 60 lat od premiery, produkcja wcale się nie zestarzała. Wciąż imponuje rozmachem a scena wyścigu rydwanów jest nadal jedną z najbardziej spektakularnych w dziejach kina.

Wyścig rydwanów
Scena wyścigu rydwanów weszła na zawsze do historii kina

Żywot Briana – reż. Terry Jones

Tym razem coś w zupełnie innym klimacie. Czy obraz o życiu Jezusa może być komedią? I to jeszcze jak! Z ekipą Monthy Pytona nie może być inaczej. Akcja filmu toczy się oczywiście w 33. roku naszej ery. Tytułowy Brian w wyniku fatalnego splotu okoliczności zostaje uznany za proroka i skazany na ukrzyżowanie. Jak zakończy się jego historia? Dla widza na pewno skończy się bólem brzucha spowodowanym nieustannym śmiechem. Terry Jones kpi ze wszystkiego: z Poncjusza Piłata, z ukrzyżowania i ze wszystkich chrześcijańskich symboli. Polecam wszystkim z dystansem i poczuciem humoru.

Żywot Briana


Być może zdziwi Was, że wśród wymienionych filmów nie ma jednego z najsłynniejszych dzieł ostatnich lat: „Pasji” Mela Gibsona. Ale jeżeli czytaliście moje poprzednie posty (np. ten) , to wiecie, że nie lubię go jako reżysera. „Pasja” została zrobiona z takim patosem, że nie jestem w stanie wysiedzieć przy niej kilku godzin. Nie polecam.

Wybierając świąteczny repertuar pamiętajcie, że to radosne święta, idzie wiosna a do życia trzeba podchodzić na luzie. Niech towarzyszy Wam motto odśpiewane przez skazańców wiszących na krzyżu w Żywocie Briana: „Always look on the bright side of life”!


Aaa i wstańcie chociaż na chwilę od stołu i idźcie na spacer! J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz